W 2024 roku świętujemy 20-lecie od kiedy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Było to dokładnie 1 maja 2004 roku, kiedy wraz z dziewięcioma innymi państwami: Cyprem, Czechami, Estonią, Litwą, Łotwą, Maltą, Słowacją, Słowenią i Węgrami nasz kraj otrzymał pełnoprawne członkostwo we wspólnocie. Z okazji tej wyjątkowej i ważnej dla naszego kraju rocznicy, Plotek rozmawia z dziennikarką specjalizującą się w tematyce europejskiej - Anną Kalczyńską. Jak zmienił się nasz kraj przez ostatnie dekady? I jak wypadamy na tle innych państw członkowskich?
- Oczywiście. To było spełnienie moich oczekiwań co do kierunku, w którym Polska powinna się rozwijać po 89. roku. Jako licealistka wybierałam już studia pod tym kątem, wierząc, że Polska stanie się wkrótce częścią wspólnoty europejskiej. Pamiętam rozmowy z moim wujkiem, który od lat 60 tych żył na emigracji w Belgii. On marzył, żeby Polska stała się częścią struktur europejskich. Wiedział, że zagwarantuje to Polsce stabilizację prawną i instytucjonalną, a przede wszystkim większe bezpieczeństwo.
- Pochodzę z zaangażowanego domu, jeżeli chodzi o kwestie społeczno-obywatelskie i polityczne. Część dzieciństwa spędziłam u rodziny w Belgii. Moi wujkowie byli zawsze bardzo zaangażowani w pomoc Polsce, Polonia belgijska była bardzo aktywna w czasach komunizmu, organizowali transporty do Polski. Siłą rzeczy, wychodząc z dwóch domów: warszawskiego i brukselskiego, nasiąkałam ideami europejskimi. A ponieważ znałam biegle francuski i angielski - języki urzędowe stosowane w Unii Europejskiej, wszystko idealnie się łączyło.
- To było wielkie wydarzenie. Spędziłam ten dzień w pracy. Od dwóch lat byłam częścią zespołu TVN24. Co ciekawe, moja rozmowa kwalifikacyjna z Adamem Pieczyńskim - ówczesnym szefem TVN24 - dotyczyła właśnie Unii Europejskiej. To on miał pomysł, bym z moimi kwalifikacjami, znajomością języków i stażu w Komisji Europejskiej, zajęła się w stacji kwestiami europejskimi i unijnymi. Rozpoczęłam od stażu przy programie na temat Unii Europejskiej, a później dostałam szansę pojechania w teren już jako reporterka. W tamtym czasie przygotowywaliśmy materiały i wejścia na żywo na temat poparcia Polaków dla Unii Europejskiej. Były bardzo duże podziały na zwolenników i przeciwników członkostwa, referendum stanowiło poważne wyzwanie, bo było dużo realnych i wyimaginowanych obaw, nie wszyscy to dziś pamiętają. Na szczęście przeważył optymizm.
- Nie zapadło mi to tak w pamięć. Widać szybko przyzwyczajamy się do dobrego i myślimy, że tak było zawsze, choć przecież nie było. Bardziej pamiętam, jak to było wcześniej utrudnione. Te kontrole na przejściach granicznych, długie stanie w korkach. Atmosfera nieufności.
- Myślę, że bardzo. Chociażby swobodne przemieszczanie się okazało się wielkim udogodnieniem. W końcu stanęliśmy na równi z obywatelami unijnymi. Możemy w końcu przemieszczać się po Europie tak swobodnie, jakbyśmy jeździli po Polsce między Gdańskiem a Warszawą. To był duży krok, także w wymiarze psychologicznym.
Wchodzenie Polski do Unii pomagało też bardzo naszym studentom brać udział w różnych programach, stypendiach, erasmusach, wyjazdach, które wszystkim bardzo otwierały głowy i rozwijały
Poza tym wejście Polski do Unii wiązało się bezpośrednio z moją drogą zawodową. Zrobiłam trzy różne edycje programów na tematy unijne, korzystając z grantów Unii Europejskiej dla nowych państw członkowskich, po to, żeby poszerzać wiedzę na temat wspólnoty. Polska zaczęła kwitnąć, korzystając z funduszy unijnych, dotacji. Dostaliśmy dostęp do innych rynków 500-milionowego społeczeństwa unijnego. Oczywiście na pewno wiele sobie zawdzięczamy, ale myślę, że gdyby nie Unia, gdyby nie te wszystkie możliwości i otwarcie na kraje wspólnoty, polityki wspólnotowe, a przede wszystkim myślenie o sobie, jako obywatelach jednego organizmu, byłoby nam o wiele trudniej. Na pewno są też minusy, nie ma się co czarować. Mieliśmy i mamy nadal rozbudowaną biurokrację, szereg różnych ograniczeń, norm, które nie zawsze są konieczne... Jednak korzyści przeważają.
- Myślę, że to widać gołym okiem. Na pewno się polepszyła. Oczywiście jesteśmy krajem kontrastów, ale jednak wystarczy odwiedzić inne kraje, żeby zobaczyć, jak gonimy Europę. Z drugiej strony do niektórych krajów nam daleko, ale nasza sytuacja jest naprawdę niezła. Po części na pewno wynika to z naszej przedsiębiorczości, umiejętności wykorzystywania szans, ale te szanse pojawiły się kiedy dołączyliśmy do rodziny europejskiej. Wystarczy spojrzeć na polskie miasta i miasteczka, wsie, jak się rozwinęły, jak wiele projektów powstało dzięki Unii. Naprawdę wiele funduszy zostało dobrze wykorzystanych. Jak ktoś odwiedza wschodnią ścianę, to wie, ile tam zostało zrobione. Niektóre miasteczka i wsie są tak odnowione, że wyglądają niemal jak nowe. I to nie dlatego, że są tak bogate, tylko sięgnęły umiejętnie po środki unijne.
- Jako Europejka jestem dumna, że mieszkam w Polsce, bo ją kocham. Jest mi tutaj dobrze. Ale tak jak mówiłam wcześniej, nie wszędzie w Polsce jest różowo - jest wiele miejsc, które odstają od unijnej średniej. Ewidentnie jest przestrzeń do poprawy sytuacji. Natomiast czy odstajemy? Na pierwszy rzut oka - podróżując po Europie - nie. W każdym kraju unijnym są miejsca, w których panuje bogactwo, a z drugiej strony bieda. Być może w naszym kraju te dysproporcje są bardziej widoczne, ale myślę, że jesteśmy raczej w czołówce państw rozwijających się w Unii Europejskiej i skutecznie te różnice zasypujemy. Gdybym miała wskazać kierunek - robiłabym więcej, by przyciągnąć zagraniczne inwestycje i inwestowałabym w polską naukę.
- Na dzień dzisiejszy nie widzę takiej konieczności. Od lat trwa spór między ekonomistami, czy to nam pomoże, czy nam zaszkodzi. Wydaje mi się, że Polska gospodarka radzi sobie całkiem dobrze bez wspólnej waluty. Oczywiście są głosy, że mogłoby być lepiej, gdybyśmy korzystali z euro, ale szczerze mówiąc, nie wiem.
- Jest ich naprawdę wiele. Na pewno Bruksela - sentymentalnie. Paryż, chociaż przestał być tak bezpieczny i przyjazny, jak był kiedyś. Uwielbiam go, ale od jakiegoś czasu nie jest to miejsce, które odwiedzam tak chętnie, jak przed laty, choć bez wątpienia to nadal jedno z najpiękniejszych miast w Europie. W ogóle Francja jest wspaniała. Jeździmy co roku z rodziną do Francji do Bretanii. Ten region jest piękny, chłodny latem i trochę dziki, jako ostatnie księstwo, które połączyło się z Koroną. Bretania nadal jest nieco niezależna od Francji. W tym roku odkryłam Portugalię. Nie byłam tam wcześniej i muszę przyznać, że jest naprawdę wspaniała, ze swoją surową naturą, krajobrazem zatykającym dech w piersiach i bogactwem spuścizny kulturowej. Ma dużo do zaoferowania. Jakie jeszcze inne miejsca? Za sprawą mojej siostry, która tam mieszkała przez kilka lat - odkryłam Kopenhagę, miasto zintegrowane z wodą, z nowoczesnym designem i bardzo wygodne. Europa jest różnorodna i piękna!
- Pewnie umiałbym i bym się w nich odnalazła. Ale w Polsce żyje mi się bardzo dobrze, jestem bardzo szczęśliwa, że przyszło mi tutaj żyć, że się tutaj urodziłam i że tu wychowujemy nasze dzieci. Jestem dumną patriotką, ale gdyby los rzucił mnie gdzie indziej, to myślę, że spokojnie dałabym radę.
Rozmawiał Bartosz Pańczyk
***
Materiał jest częścią projektu "Unia Stories – 20 lat Polski w Unii Europejskiej. Ludzie, szanse, perspektywy", dofinansowanego przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej z Funduszu Rozwoju Regionalnego.