Dziennikarz "19:30" odsłania kulisy pracy. "Czujemy się jak na placu boju"

W rozmowie z Wirtualnymi Mediami Witold Tabaka wyjawił, jak wyglądały kulisy pierwszych wydań "19:30". Dziennikarz wspomniał o spartańskich warunkach pracy i wielkich emocjach. Odniósł się też do wpadek.

Rewolucja w TVP w pierwszej kolejności dotknęła flagowy program informacyjny stacji. "Wiadomości" zostały zastąpione przez "19:30". Nowy zespół redakcyjny teraz wyjawił, jak wyglądały kulisy powstawania pierwszych wydań programu. Wszystkiemu towarzyszyły ekstremalne emocje. 

Zobacz wideo

"19:30" zastąpiła "Wiadomości". W zespole nie brakuje profesjonalistów

"19:30" to nowy format TVP, ale przygotowuje go zespół profesjonalistów od lat obecnych w branży. Warunki są jednak nietypowe, a emocje ogromne. Szefem redakcji jest Paweł Płuska, który przez długie lata był związany z "Faktami" TVN. Pierwsze dwa wydania poprowadził Marek Czyż. Później widzów powitali także Joanna Dunikowska-Paź oraz Zbigniew Łuczyński. Program jest jednak realizowany w spartańskich warunkach. Warto pamiętać, że budynek przy Placu Powstańców w Warszawie, gdzie do tej pory były realizowane programy informacyjne TVP, wciąż jest okupowany przez byłych szefów Telewizyjnej Agencji Informacyjnej i polityków PiS-u. 

Witold Tabaka odsłania kulisy pracy w "19:30". "Dopytywałem, czy będziemy bezpieczni"

Na temat powstawania pierwszych wydań programu "19:30" wypowiedział się Witold Tabaka. Dziennikarz w rozmowie z Wirtualnymi Mediami przyznał, że sytuacja była skomplikowana. - Zacznę może od początku, bo dopiero dzień wcześniej, a tak naprawdę w nocy poprzedzającej dzień emisji naszego pierwszego programu, dowiedziałem się gdzie i o której spotykamy się jako redakcja. Do ostatniej chwili było to trzymane w tajemnicy (...). W czwartek rano przyszliśmy na Woronicza. Została sprawdzona lista obecności przed wejściem do budynku. Nie brakowało obaw, bo pamiętam, że sam dopytywałem, czy będziemy bezpieczni. Sytuacja wokół budynku jest skomplikowana z powodu "wizyt" polityków czy innych osób. Weszliśmy do newsroomu, jak się później okazało należącego do TVP Sport. Podejrzewałem, w jakich warunkach możemy pracować, dlatego wziąłem swojego laptopa i słuchawki. Odbyło się kolegium, a potem zacząłem przygotowywać temat, który był dość obszerny, bo dotyczył budżetu na przyszły rok - wyznał Witold Tabaka. 

"19:30" powstaje w spartańskich warunkach

Witold Tabaka przyznaje, że program powstaje w trudnych warunkach. Cały czas dochodzi też do nietypowych sytuacji. - Działaliśmy pierwszego dnia w dość spartańskich warunkach, ale staraliśmy się na tyle, na ile to możliwe w miejscu nieprzystosowanym do przygotowywania newsów telewizyjnych (...). W sobotę otrzymaliśmy informację, że przez godzinę nie możemy opuszczać budynku na Woronicza ani nikt nie może do niego wejść. Jedna ze stażystek była na nagraniu setki dla mnie i musieliśmy wykombinować, jak mi przekaże dysk. Okazało się, że do jednego z budynków TVP wszedł ktoś, nie widzieliśmy dokładnie kto. Przekazano nam, że sytuacja nie była może niebezpieczna, ale mogła zagrażać emisji programu i dlatego budynek został zamknięty. Trochę czujemy się przez to jak na placu boju - podkreślił Witold Tabaka. 

Emocji po realizacji pierwszych wydań "19:30" nie brakowało. "Paweł Płuska nie krył wzruszenia"

Dziennikarz rozpatruje realizację pierwszego wydania "19:30" w kategorii cudu. Wspomniał nawet, że po wszystkim Paweł Płuska nie krył swojego wzruszenia. - To był w ogóle cud, że tamten program ostatecznie ukazał się. Pamiętajmy, w jakich warunkach musieliśmy go przygotowywać. Jesteśmy świadomi wszystkich wpadek. To nie wynika z niedbałości, tylko z problemów technicznych, których w porę nie udało się rozwiązać. Wiadomo, że pierwszy program robi się tylko raz, ale staramy się, żeby było coraz lepiej. W tamten czwartek walczyliśmy o to, by widzowie w ogóle mogli zobaczyć "19:30". I mam nadzieję, że mimo niedoskonałości zobaczyli nową jakość (...). Stres jest ekstremalny. Przez pierwsze trzy doby, gdy robiłem materiały do "19:30", spałem może po dwie-trzy godziny. Pojawia się taka adrenalina, że trudno wyciszyć się nawet po emisji programu. Problemy techniczne tylko potęgują stres, zwłaszcza kiedy dostęp do potrzebnych materiałów uzyskuje się dopiero około godziny 19:00. Po tym pierwszym programie nawet nasz kierownik redakcji Paweł Płuska nie krył wzruszenia. Był tak zestresowany, że musiał odreagować i wzruszył się na kolegium, jakie mieliśmy po wydaniu. Wszyscy czuliśmy to samo - dodał Witold Tabaka w rozmowie z Wirtualnymi Mediami. 

Zbigniew Łuczyński w programie '19:30'.
Zbigniew Łuczyński w programie '19:30'. Fot. screen '19:30', TVP VOD.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.