Martyna Wojciechowska to znana i ceniona dziennikarka oraz podróżniczka. Chętnie zabiera głos w ważnych społecznie sprawach. Jest także ambasadorką kobiet na całym świecie. Tej jesieni do stacji TVN powraca jej program "Kobieta na krańcu świata". To na planie jednego z wcześniejszych odcinków poznała Kabulę, którą postanowiła adoptować. Wojciechowska jest także matką 12-letniej Marysi. Z ojcem dziewczynki, Jerzym Błaszczykiem, rozstała się zaraz po narodzinach córki. Mężczyzna zmarł na raka w 2016 roku. Dziennikarce jako samodzielnej matce dobrze znany jest temat alimentów. Odniosła się do tego w rozmowie z Jastrząb Post.
Podróżniczka w wywiadzie zwróciła uwagę na problem uchylania się od płacenia alimentów przez mężczyzn w Polsce. Według niej to obowiązek, ponieważ pieniądze przeznaczane są na wychowanie i rozwój dziecka. Dlatego też dziwi się, że niektóre samodzielne matki nie walczą o swoje. "Ja jestem zdania, że alimenty to nie prezenty. Alimenty to jest obowiązek. Niestety, w Polsce mamy wyjątkowo dużo mężczyzn, którzy uchylają się od płacenia alimentów. Często też słyszę kobiety, które mówią "a nie będę się szarpać". To nie są nasze pieniądze jako matek, to są pieniądze naszych dzieci, dla naszych dzieci i na rozwój naszych dzieci. Żeby było jasne – są też odwrotne sytuacje, takie, kiedy mężczyzna wychowuje dziecko i te obowiązki związane z utrzymaniem dziecka są po obu stronach" - wyznała w rozmowie.
Wojciechowska odniosła się również do afery z pierwszych stron gazet, a mianowicie procesu o alimenty, który przeciw Antoniemu Królikowskiemu wytoczyła Joanna Opozda. Czy Wojciechowska jest fanką "prania publicznie brudów"? Zwłaszcza kiedy temat dotyczy tak prywatnej sfery życia i dziecka? "To jest bardzo trudna decyzja, zawsze to jest też wybór i decyzja każdej osoby, czy chce mówić o pewnych rzeczach dotyczących spraw rodzinnych. Czy w ogóle chce o tym mówić publicznie. Mnie zawsze idea chronienia mojej córki bardzo przyświecała. Ona była zawsze na pierwszym miejscu i nigdy nie chciałam mówić o rzeczach dotyczących mojej córki osobiście m.in. dlatego, że wiedziałam, że kiedyś to przeczyta. Ale powoli zaczynam mieć do tego inne podejście. Przede wszystkim dlatego, że mnóstwo osób uchyla się od swoich obowiązków. I być może taka postawa zachęci inne kobiety, które nie mają siły, odwagi, zasobów i są spychane gdzieś na margines, nie są wysłuchane, być może zachęci to – te kobiety do tego, aby stanąć po swojej stronie i swojego dziecka" - odpowiedziała.