Trwają poszukiwania łodzi podwodnej Titan, której pięcioosobowa załoga wypłynęła kilka dni temu w kierunku wraku słynnego Titanica. Do akcji zaangażowano m.in. robota głębinowego. Jak donosi "The Sun", maszyna w końcu w czwartek dotarła na dno Atlantyku, gdzie teraz przeszukuje teren. Według zagranicznych ustaleń mediów, robot wodny znalazł się na miejscu zaledwie dziesięć minut przed wyczerpaniem zapasów tlenu na Titan. W artykułach osoby odpowiedzialne za akcje wypowiadają się, że liczą na cud.
Amerykańscy eksperci cytowani przez "The Guardian" oszacowali, że w zaginionej łodzi podwodnej mogło wystarczyć tlenu do 22 czerwca (czwartek) do około godziny 7:18 czasu lokalnego, czyli około 13:18 czasu polskiego. Jak podkreśla BBC, jest sposób na zaoszczędzenie swoich zapasów tlenu w warunkach, w jakich przyszło spędzać zaginionej załodze. Chodzi o spowolnienie oddechu.
Niestety eksperci martwią się, że łódź podwodna mogła utracić zasilanie elektryczne, które odgrywa kluczową rolę w kontrolowaniu poziomu tlenu i dwutlenku węgla wydychanego przez pasażerów. Możliwe bardzo, że w pewnym momencie zapadli wraz z załogą w sen.
Gdy poziom dwutlenku węgla wzrasta, działa on po pewnym czasie jak środek uspokajający. Staje się jak gaz znieczulający, a ludzie zamknięci w małym pomieszczeniu powoli zasypiają - tłumaczył doktor Ken Ledez w rozmowie z BBC.
Należący do firmy OceanGate statek wyruszył w niedzielę 16 czerwca z St. John's z pięcioma osobami na pokładzie, by odwiedzić wrak Titanica, znajdujący się niemal 600 km od wybrzeża Kanady. Po niecałych dwóch godzinach od zanurzenia, z łodzią podwodną urwał się kontakt i nie wynurzyła się o planowanej porze. Łodzią płynęli Stockton Rush - założyciel i prezes OceanGate, francuski nurek Paul-Henry Nargeolet, Shahzada Dawood i jego 19-letni syn Suleman, czyli członkowie jednej z najbogatszych rodzin w Pakistanie oraz brytyjski miliarder Hamish Harding. Akcja ratunkowa wciąż trwa.