Przez prawie 40 lat nazywała się "Sprawa nr 81-018329". W końcu dopasowano imię do ciała

Carol Cole miała zaledwie 17 lat, kiedy została zabita w lesie przy Shreveport w stanie Luizjana. Choć znaleziono ją kilka tygodni po śmierci, nastolatka długo nosiła przydomek "Bossier Doe". Dopiero niedawno połączono nazwisko z ciałem.

Ciało dziewczyny znaleziono pod koniec stycznia w 1981 roku. Zaawansowany stan rozkładu uniemożliwiał szybkie zidentyfikowanie ofiary - nie dało się ustalić jej dokładnego rysopisu, a zbuntowanej nastolatki nie poszukiwano też szczególnie intensywnie. Jej babcia dopiero co zgłosiła, że mogło dojść do zaginięcia, jednak Carol miała już na koncie ucieczki z domu. Jej zniknięcie nie wzbudziło też szczególnego zainteresowania policji. Dodatkowo na skutek pomyłki nie dostarczono też poprawnej karty z leczenia dentystycznego Carol, co przyspieszyłoby identyfikację ciała o... 34 lata. Co stało się w lesie Bossier i kim jest morderca dziewczyny?

Zobacz wideo Policjanci z "Archiwum X" doprowadzili do zatrzymania podejrzanego o popełnienie morderstwa sprzed 23 lat

Carol Cole żyła na bakier z prawem

Mimo bardzo młodego wieku, Carol Ann Cole w latach 70. była nastolatką, która niechętnie poddawała się restrykcyjnym normom społecznym. Częściej była na wagarach niż w szkole. Chętnie i dużo imprezowała, na wiele dni znikając z domu. We wczesnym dzieciństwie mieszkała z młodszą siostrą u babci, kiedy jednak jej matka ogłosiła, że zamierza przenieść się do większego miasta niż kameralne Kalamazoo, Carol postanowiła ruszyć z rodzicielką. Siostra została z babcią, Carol trafiła do San Antonio w Teksasie.

Wciąż utrzymywała kontakt z seniorką - dzwoniła, pisała listy. Wpadała w kłopoty - bywało, że nie odzywała się przez kilka tygodni. Zawsze jednak w pewnym momencie dawała znać, co u niej słychać. Tak było aż do jesieni 1980 roku. Cisza ze strony Carol zaniepokoiła babcię, która zgłosiła służbom, że być może jej wnuczka zaginęła. Udało się prześledzić, skąd dziewczyna wykonała ostatni telefon. Było to nieco bliżej niż San Antonio, gdzie Carol miała przebywać u boku matki, ale nadal o wiele dalej niż Kalamazoo. Ślad prowadził do miasta Shreveport w stanie Luizjana, gdzie ani matki, ani babci nigdy nie było. Tam Carol miała mieszkać aż do dnia, w którym opuściła swój pokój i nigdy nie wróciła. Współlokatorów nie zaniepokoiło, że 17-latka nie wróciła z imprezy po swoje rzeczy osobiste - mieszkali we wspólnym domu, ale trochę na zasadzie komuny. Jedni przychodzili, inni odchodzili, nie interesowali się sobą nawzajem.

Kiedy więc w lesie North Bossier Parish w Shreveport ojciec z dziećmi znalazł ciało w zaawansowanym stanie rozkładu, policja nie połączyła tego faktu z zaginięciem Carol, które było im już wówczas znane. Zwłoki nazwano zgodnie ze zwyczajem "Bossier Doe" (wariacja od Jane Doe, tradycyjnego imienia, nadawanego niezidentyfikowanym osobom do momentu ustalenia ich prawdziwej tożsamości).

Wiadomo było tyle, że ktoś zadał nastolatce dziewięć ciosów nożem. Do morderstwa doszło w lesie, zabójca zostawił narzędzie zbrodni niedaleko ciała. Choć dziewczyna miała na sobie kompletne ubranie - sukienkę w kolorowe paski i beżowy sweter z kapturem, jak również bieliznę - śledczy podejrzewali, że mogła paść ofiarą napaści seksualnej.

Zwłoki otrzymały numer 81-018329. Babcia Carol do końca swojego życia, czyli do 2000 roku, szukała wnuczki. Kiedy zmarła, młodsza siostra dziewczyny kontynuowała poszukiwania. Dopiero w 2015 roku nastąpił zaskakujący przełom w sprawie.

Potęga Facebooka

Szeryfka dzielnicy Bossier Shannon Mack na początku 2015 roku postanowiła, że zmniejszy liczbę nierozwiązanych spraw w swoim regionie. Jedną z nich było morderstwo nadal niezidentyfikowanej młodej dziewczyny. Nowoczesne technologie pozwoliły stworzyć jej prawdopodobny wygląd w momencie śmierci, nie pasował on jednak do żadnej zgłoszonej zaginionej w okolicy. Policjantka pozwoliła skorzystać z Facebooka - wstawiła tam zdjęcie "Bossier Doe" w nadziei, że ktoś rozpozna nastolatkę. Nie myliła się. W kilka dni otrzymała setki podpowiedzi. I choć większość z nich była bezużyteczna, jedna okazała się strzałem w dziesiątkę.

Do policji w Bossier odezwała się znajoma siostry Carol. Wspólnie rozsiewały od kilku lat w internecie zapytania na temat zaginionej dziewczyny w nadziei, że gdzieś, ktoś będzie cokolwiek wiedział. Nadal liczyły na to, że z jakiegoś powodu Carol przestała utrzymywać kontakt z rodziną i wciąż żyje, może pod innym nazwiskiem. Na jednym z największych portali z ogłoszeniami, Craigslist, znalazło się także zdjęcie Carol z końca lat 70. Podobieństwo fotografii do tej stworzonej przez współczesnych techników komputerowych było na tyle duże, że postanowiono przeprowadzić testy DNA.

Ich wynik ponad wszelką wątpliwość wykazał, że "Bossier Doe" to w rzeczywistości Carol Ann Cole. Po ponad 30 latach ciało dziewczyny wróciło do rodzinnego Kalamazoo. Wciąż jednak pozostawała kwestia tego, kto ją zabił.

Trzech martwych podejrzanych

Mimo upływu ponad 40 lat, sprawa Carol Cole wciąż pozostaje w grupie tych, na których rozwiązanie są coraz mniejsze szanse. Nastolatka jako bardzo młoda dziewczyna żyła na granicy prawa i kiedy zniknęła, długo nikt tego nie traktował z należytą uważnością. W ciągu tych lat jej sprawa wciąż była jednak otwarta. Wytypowano nawet trzech podejrzanych, z czego jeden wręcz przyznał się do zabicia dziewczyny.

Mimo to morderstwo Carol Ann Cole pozostaje nierozwiązane. Mężczyzna, który przebywając już w więzieniu, przyznał się do zamordowania nastolatki, miał już wśród służb opinię konfabulatora. Nie znaleziono też żadnych dowodów na to, by był zamieszany w sprawę. Zmarł w 2001 roku.

Wytypowano również założyciela szkoły dla dziewcząt Macka Forda, u którego Carol być może przebywała. W tym fragmencie historii nic nie jest pewne - choć dziewczyna była nieletnia i jako taka powinna znajdować się w spektrum zainteresowania urzędników, nie wiadomo nawet, czy w ogóle trafiła do The New Bethany Home for Girls. Nie znaleziono żadnych dokumentów, jakoby Carol tam była - jest tylko jedno niewyraźne zdjęcie, na którym być może się znajduje. W szkole miało dochodzić do seksualnych i fizycznych nadużyć wobec podopiecznych, Carol być może trafiła tam w ramach programu przeciwdziałania spożywaniu narkotyków przez nieletnich. Czy mógł zabić ją założyciel placówki? Również nigdy się pewnie nie dowiemy, zaś sam Mack Ford zmarł w 2015 roku.

Jest i trzecia teoria, związana z mężczyzną, który razem z dziećmi znalazł zwłoki Carol. John Chesson Senior miał świetnie wiedzieć, gdzie się znajdują, bowiem to on miał zamordować Carol. Jak opowiadały dzieci mężczyzny, miesiąc wcześniej mówił, że zabrał jakąś nastolatkę autostopem. Czy mogła to być Carol? Takiego zdania jest córka mężczyzny. W 1997 roku został on skazany za morderstwo swojej teściowej. To, że w 1981 roku "znalazł" zwłoki w czasie spaceru, miało być wynikiem tego, że gryzło go sumienie. Jeśli był to rzeczywiście John Chesson Senior, to również i on nie odpowie za zbrodnię - zmarł w 2016 roku. Utrzymywał też, że wbrew temu, co mówi jego córka, nie miał związku ze śmiercią nastolatki.

Sprawa morderstwa Carol Ann Cole wciąż jest traktowana jako niezamknięta. Historia dziewczyny doczekała się epizodu w serialu true-crime "Citizen P.I.".