Więcej artykułów ze świata show-biznesu znajdziesz na Gazeta.pl.
Księżna Charlene z Monako mierzy się ostatnio z poważnymi problemami zdrowotnymi. W maju tego roku udała się do rodzinnego kraju w Afryce, gdzie zachorowała. Niedługo potem powikłania po przebytej infekcji uniemożliwiły jej latanie. Przez całe lato przeszła wiele operacji korekcyjnych, a w ubiegłym miesiącu wróciła do Monako.
Gdy księżna Charlene wróciła w listopadzie do męża i dzieci, zdawało się, że to koniec jej kłopotów. Niestety, zaledwie kilka dni później trafiła do szpitala z powodu "wyczerpania, zarówno emocjonalnego jak i fizycznego". Teraz głos w sprawie stanu zdrowia córki zabrał jej ojciec, Michael Wittstock.
Jak podaje portal People, Wittstock mieszka w RPA, ale podczas pobytu córki w rodzinnym kraju nawet się z nią nie spotkał. Mieli ze sobą jednak kontakt telefoniczny, a brak odwiedzin wynikał ponoć tylko i wyłącznie z faktu, że mężczyzna obawiał się, że może zarazić córkę koronawirusem.
Ja też nie chciałem jej narażać na zakażenie. Ma za sobą tak wiele interwencji medycznych. Jest tak bardzo bezbronna - powiedział.
Wittstock zaznaczył, że jego córka ma charakter sportowca i niejednokrotnie udowodniła swoją siłę na igrzyskach olimpijskich.
Moja córka pływała po 20 kilometrów dziennie. Pamiętam to, w jaki sposób trenowała. Wiem, że ona jest twarda, przejdzie przez to wszystko i wróci znacznie silniejsza.
Przypomnijmy, że poza problemami zdrowotnymi księżna zmaga się z kryzysem małżeńskim. Na początku tego roku media obiegła informacja, że uznawany za playboya książę Albert, jest ojcem kolejnego nieślubnego dziecka.