Islanderzy w końcu wrócili z Casa Amor. Wraz z ich pojawieniem się w willi, rozpoczął się prawdziwy rollercoaster emocji. Podczas najważniejszego w tym sezonie przeparowania zostało złamanych kilka serc i złożonych obietnic. Jeden z uczestników został nawet posądzony o "aktorstwo na najwyższym poziomie". Najwięcej emocji budzi jednak relacja Andrzeja i Pauliny. Ostatni odcinek "Love Island" sporo namieszał, a wśród widzów rozgorzała dyskusja. Włączyła się w nią również znana prezenterka.
Andrzej z Casa Amor wrócił sam, ponieważ nie był w stanie otworzyć się na nowe uczucie. Paulina, widząc to, od razu się rozpłakała i przed wszystkimi przyznała, że ma złamane serce. Po chwili szepnęła islanderowi do ucha dwuznaczne wyznanie. W końcu przyszedł czas na ich szczerą rozmowę, w której Andrzej odpalił najcięższe działa.
Boli mnie serce, ale... Spodziewałem się. Po prostu miałem jeszcze mały cień nadziei, ale... Ja myślałem, że ten list, to w ogóle jest jakiś... Nie do końca w niego wierzyłem. (...) Obejrzą to moi rodzice i pęknie im serce po prostu. Nie zmieniłbym swojego uczucia w żaden sposób nawet po tym liście. Pokazałaś mi, że mogę kochać i tyle.
Zdania internautów na temat tej rozmowy były bardzo podzielone. Wśród nich pojawił się komentarz Oli Kot, znanej prezenterki telewizyjnej.
Andrzej, proszę cię, ty rodziców w to nie mieszaj.
Jedna z internautek zapytała, co jest w tym złego. Kot wprost napisała, że dla niej zachowanie Andrzeja jest już szantażem emocjonalnym.
Uważam, że to już trochę taki szantaż emocjonalny... Andrzej musi odpuścić, bo za bardzo pushuje. No chyba, że zgodnie ze zwiastunem co po przerwie, Paulina będzie chciała wrócić. Rozumiem uczucia, również je mam, ale nie można w ten sposób wzbudzać poczucia winy.
Część fanów programu zgodziło się ze słowami prezenterki. Wy również?