Podczas tegorocznej gali rozdania Fryderyków jedną z nagród przyznano zmarłemu w kwietniu Krzysztofowi Krawczykowi. W hołdzie dla niego niektórzy artyści wykonali również kilka jego piosenek. Po tych występach widzowie mają mieszane uczucia.
Krzysztofowi Krawczykowi w tym roku przyznano Złotego Fryderyka, który jest wręczany za całokształt osiągnięć artystycznych. Nagrodę odebrała żona piosenkarza, Ewa Krawczyk, a także jego menedżer, Andrzej Kosmala. Ich pojawienie się na scenie, a także przemowy wywołały wiele emocji.
Artysta został uhonorowany w jeszcze jeden sposób. Podczas gali zostały zaśpiewane jego utwory. Kasia Lins wykonała jeden z najpopularniejszych utworów artysty "Bo jesteś ty", natomiast Ania Dąbrowska i Gromee zaśpiewali wspólnie "To co w życiu ważne".
Nie dało się nie zauważyć, że wokaliści byli poruszeni swoimi występami, ale widzowie mieli mieszane uczucia. Niektórzy twierdzą, że być może to za wcześnie, by śpiewać piosenki Krzysztofa Krawczyka, bo pamięć o oryginalnych wykonaniach jest zbyt świeża. Przypomnijmy, że Edyta Bartosiewicz, która nagrała z nim duet, przyznała, że na razie nie jest gotowa na wykonywanie ich wspólnego utworu. Inni uważają, że emocje wzięły górę i to dlatego artyści nie do końca sobie poradzili.
Piękne uhonorowanie, statuetka super, ale te wykonania. No ucho samo się sklapuje, więdnie i odpada.
Fryderyk się należał, ale że tak zniszczyli utwory Krzysia... masakra, porażka.
Tylko już nie pozwólcie śpiewać jego piosenek Annie Dąbrowskiej. Muzyka swoje, ona swoje - czytamy na Facebooku TVN.
Oglądaliście galę i występy? Też uważacie, że średnio wypadło?