Kamil Durczok był niegdyś jednym z najbardziej cenionych i liczących się w branży dziennikarzem. Według magazynu "Wprost" jako szef "Faktów" miał jednak dopuszczać się mobbingowania kobiet, za co okrył się niesławą. Z czasem pojawiły się problemy alkoholowe i na jaw wyszło, że sfałszował podpis na wekslach, by wziąć kredyt na 2 miliony franków szwajcarskich i 300 tys. złotych. Dziennikarz przyznał się do winy i grozi mu 25 lat więzienia. Korzysta więc teraz jak może i chce cieszyć się każdym dniem. Właśnie wyznał, że chce naprawić relacje z synem.
Dziennikarz udzielił nowego wywiadu. Wyznał, że zdaje sobie sprawę z tego, w jakiej jest sytuacji i że spadł ze szczytu.
Spada się boleśnie, bo byłem na szczycie, dzisiaj jestem w dołku, ale nie na samym dnie. (...) Cieszy mnie kolejny trzeźwy dzień. To dla mnie bardzo ważne - mówi w rozmowie z "Na żywo".
Okazuje się, że Durczok stara się również naprawić relacje z synem, który widząc, co wyprawiał przez lata jego ojciec, zdecydował się zmienić nazwisko.
Walczę o to i pracuję nad sobą, by cieszyć się życiem - dodaje.
Przy okazji Kamil zdradził, że nie próżnuje i myśli o kolejnym biznesie.
Szykuję coś, co będzie w dużej mierze zależne od ludzi. Chcę wykorzystać to, co daje dzisiaj internet. A możliwości jest wiele. Dlatego zaczynam działać... - zakończył.
Cóż, czekamy więc na nowe rewelacje z życia dziennikarza.