Wyjątkowa sytuacja na świecie powstrzymała działania wielu artystów, a niektórym odcięła nawet dopływ gotówki. Coraz więcej słynnych osób skarży się na brak pieniędzy wywołany zastojem. Do ich grona dołączyła także Anna Korcz, która znalazła się w trudnej sytuacji finansowej.
Aktorka znana z serialu "Na wspólnej" zdradziła, że starała się o dofinansowanie od Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jednak jej wniosek nie został rozpatrzony w sposób pozytywny.
Od dwóch miesięcy jestem bez pracy i, krótko mówiąc, nie mam za co żyć – wyznała w rozmowie z "Faktem
Anna Korcz zrelacjonowała proces składania i rozpatrywania wniosku. Skomentowała sytuację, która wyraźnie jej się nie podoba.
Mój wniosek widocznie się nie spodobał. Przejrzałam listę osób, które dostały dotację. Z aktorów są na niej chyba tylko Rafał Zawierucha i Antoni Pawlicki, nikogo więcej nie znalazłam. A tak to dostały wielkie instytucje, ciągle fundacja, fundacja, fundacja i stowarzyszenie, stowarzyszenie, stowarzyszenie. Ale my wszyscy nie jesteśmy w tych fundacjach i stowarzyszeniach. Szkoda jest dotować budynki, chyba lepiej byłoby pomóc ludziom kupić chleb - dodała aktorka.
Mimo niewygodnej sytuacji aktorka nie zamierza się załamywać. Choć sama musi zacisnąć teraz pasa, nie traktuje tego jak koniec świata i cieszy się życiem.
Trzeba być człowiekiem rozsądnym, nie będę z tego powodu płakała. Urodził mi się wnuczek, mam zdrowe dzieci, to się cieszę. Nie ma powodów, by popadać w depresję – podsumowała aktorka w ostatnim wywiadzie.
Córka Anny Korcz urodziła w styczniu synka Franka, a dumna babcia pochwaliła się zdjęciem wnuczka na swoim instagramowym profilu.
Życzymy dużo radości i szybkiego powrotu do pracy!