O synu Zenka Martyniuka, Danielu, głośno zrobiło się rok temu, kiedy to do mediów zaczęły przedostawać się szczegóły z jego życia małżeńskiego. Krnąbrny syn króla disco polo miał regularnie awanturować się ze swoją świeżo poślubioną żoną. Sam już kilkukrotnie ogłaszał, że planuje rozwód, po czym zmieniał zdanie. Do tego regularnie popadał w konflikty z prawem. Ostatnio Daniel zrobił to po raz kolejny.
Kilka tygodni temu pisaliśmy o tym, że syn Zenka trafił do aresztu. Powodem miało być nieprzestrzeganie zalecanej kwarantanny, ale szybko okazało się też, że Daniel prowadził auto bez prawa jazdy. 31-latek miał być w areszcie do 8 maja, jednak wyszedł wcześniej dzięki swojemu tacie. Martyniuk wpłacił kaucję w wysokości 10 tysięcy złotych, co oburzyło internautów. Nie jest w końcu tajemnicą, że gwiazdor inkasuje znacznie większe kwoty za swoje koncerty.
Czy na takie traktowanie może liczyć przeciętny człowiek? - pyta na jednym z forów oburzony internauta.
Jakby tego było mało, Daniel szybko wrócił do mediów społecznościowych, gdzie na swój sposób odniósł się do całej sytuacji. Na Instagram wrzucił piosenkę "Later Bitches" (z ang. "Nara suki"), a następnie zamieścił slogan amerykańskiego napoju "Ain’t No Laws, When You’re Drinking Claws" (z ang. "Nie ma żadnych praw, kiedy pijesz Claws).
W rozmowie z serwisem "Plejada" Daniel potwierdził, że jest już na wolności, ale nie chciał opowiadać o szczegółach pobytu w areszcie.
Tak, to prawda. Zostawiam bez komentarza, dziękuję - zdradził lakonicznie.
Czas pokaże, czy syn króla disco polo spokorniał.