W najnowszym numerze "Dobrego Tygodnia" pojawił się artykuł, w którym pisano, że Maryla Rodowicz po rozwodzie z mężem zbliżyła się do Kościoła, a udział w Eucharystii przynosi jej ukojenie. Miała też dużo rozmawiać z kapłanem, który jest jej fanem. Na oficjalnym profilu na Facebooku wydała oświadczenie.
Rodowicz wyznała, że ze zdumieniem przeczytała tekst i postanowiła go zdementować. Z jej oświadczenia dowiadujemy się, że artykuł "Dobrego Tygodnia" to od początku do końca stek bzdur.
OŚWIADCZENIE. Przeczytałam ze zdumieniem przedruk z "Dobrego Tygodnia" na temat moich kontaktów z Kościołem. Otóż nieprawdą jest, że od momentu mojego rozstania z mężem zyskałam wsparcie Ducha Świętego i zbliżyłam się do Kościoła i tego typu brednie, że udział w Eucharystii przynosi mi ukojenie, i że dużo też rozmawiam z zaprzyjaźnionym księdzem - zaczęła.
Z dalszego fragmentu wpisu dowiedzieliśmy się, że ostatni raz kontakt z Kościołem miała, kiedy była jeszcze dzieckiem.
Moje ostatnie bliskie kontakty z Kościołem miałam w wieku 8 lat, kiedy sypałam kwiatki na procesji. A wszystko opatrzone koszmarnym niekorzystnym zdjęciem - dodała.
Na koniec wyraziła swoją opinię na temat dziennikarzy tygodnika:
Jesteście wstrętni. Maryla Rodowicz - zakończyła.
Cały wpis możecie przeczytać tutaj:
Pod spodem pojawiło się wiele komentarzy. Internauci zapewnili, że po takiej reakcji uwielbiają ją jeszcze bardziej i dziękują za to, że tak szczerze wypowiedziała się na temat Kościoła.
Jest pani wspaniała! Dała mi pani tymi słowami siłę i odwagę, abym i ja mógł tak szczerze wypowiedzieć się o Kościele katolickim. Dziękujemy, że jesteś, Marylo!- napisał jeden z nich.
Na co ona odpisała:
Ależ jestem osobą wierzącą, tylko nie znoszę kłamstwa.
Przyznała też, że nieprawdą jest to, że jej kontakty z Duchem Świętym poprawiły się po rozstaniu z mężem. Przyznała, że "miała je od zawsze, a nie od rozwodu". Jednak nie zamierza pozywać tygodnika. Uważa, że nie warto wchodzić w spór z prasą, gdyż takie sprawy ciągną się latami.
AW