"Rolnik szuka żony". Ania z 2. edycji programu musiała zagrozić wezwaniem policji, żeby natrętny wielbiciel dał jej spokój - informuje "Rewia". Według pisma adorator był nieustępliwy i nie przyjmował do wiadomości odmowy.
Przyjechał z daleka, przywiózł kwiaty i czekoladki. Jestem dobrze wychowana, więc zaprosiłam go na herbatę, chwilę porozmawialiśmy i pożegnaliśmy się. Już wtedy powiedziałam mu, że nie jest w moim typie - czytamy wypowiedź Ani dla pisma. - Kiedy zobaczyłam go dziesiąty raz, w ostrych słowach poprosiłam, aby przestał. A gdy to nic nie dało, zagroziłam, że wezwę policję.
Adorator próbował zdobyć serce piękniej rolniczki m. in. przez podarunki dla jej syna, 10-letniego Mikołaja.
Zaczęłam dostawać masę przesyłek, prezentów dla mnie i dla mojego synka.
Na razie adorator się uspokoił, ale Ania boi się, że nie potrwa to zbyt długo. Mamy wiosnę, rolniczkę czekają prace polowe i konieczność wychodzenia z domu.
Nie zamierzam chować się w domu, zwłaszcza teraz, kiedy jesteśmy po rewitalizacji stawów rybnych, zaczynamy sezon wędkarski i rozwijamy produkcję naturalnej żywności - mówi Ania.
Ania to pierwsza kobieca uczestniczka polskiej edycji programu. Pojawiła się w drugim sezonie i wzbudziła ogromną sympatię widzów. O jej względy z dużym zaangażowaniem ubiegało się dwóch kandydatów, z których jeden (Mariusz) nawet oświadczył się Ani. Rolniczka przyjęła oświadczyny, ale - jak się okazało - zrobiła to pod presją chwili. Ich związek rozpadł się, Ania obecnie jest sama, a Mikołaj to najważniejszy mężczyzna w jej życiu. I jak na razie jedyny.
JZ