Syn Religi o filmie "Bogowie": To obraz człowieka z krwi i kości. Ojciec? Odreagowywał pijąc alkohol. To było normą

Grzegorz Religa opowiada o tym, jaki był jego ojciec.

Zbigniew Religa - człowiek, dla którego nie było rzeczy niemożliwych. Profesor, lekarz, ale też bardzo wymagająca osoba. Powstał o nim film. Jego syn zdradził w wywiadzie, na ile jest prawdziwy.

Do kin wchodzi właśnie film na podstawie życia Zbigniewa Religi. Ale jak zauważa "Gala", film "Bogowie", to nie pean na cześć słynnego kardiochirurga, a raczej prawdziwa opowieść o człowieku. Syn Zbigniewa Religi , Grzegorz, udzielił "Gali" wywiadu, w którym wypowiada się o filmowym obrazie z uznaniem. Cieszy się, że portret jego taty nie jest tylko słodką laurką i pomnikowym wspomnieniem, a obrazem człowieka z krwi i kości. A na ekranie pojawiają się bardzo mocne sceny. Widzimy człowieka, który odreagowuje pracę, pijąc. Pokazane zostały ujęcia, w których Religa upija się do nieprzytomności i traci kontrolę nad sobą.

To również obraz człowieka, który - zwyczajnie - musiał czasami odreagować swoją ciężką pracę. To przecież ludzie. Tym bardziej, kiedy wykonuje się tak odpowiedzialny i stresogenny zawód. Były wtedy takie czasy, że stres - najczęściej - odreagowywało się, pijąc alkohol. Po prostu. I pozwolę sobie nazwać to...normą (...) Każdy chirurg i lekarz najbardziej na świecie nienawidzi momentu, kiedy jego pacjent umiera. Nawet po wielu latach pracy nie można się do tego przyzwyczaić. Alkohol ojcu na to właśnie pozwalał - powiedział Grzegorz Religa.

Zaznaczył, że filmowe sceny nie zrobiły na nim, ani na jego mamie i siostrze wrażenia. Tak wyglądało po prostu ich życie. Scenariusz został całkowicie zaakceptowany przez jego mamę, Annę Religę. Na ekranie nie pojawiły się zatem sceny, które mogły ich urazić. Jednak wyjaśnia by nie brać filmu dosłownie.

W filmie pojawia się taki motyw o rozstaniu moich rodziców. Kiedy mama mówi do ojca, że jeśli teraz on wyjdzie z domu i pojedzie do szpitala, to ona go zostawi. Nie wierzę do końca, że tak było. To film fabularny i jego twórcy maja prawo do swojej wizji. Życie mojej rodziny było tylko inspiracją dla scenariusza (...) Moje dzieci po projekcji powiedziały:" Fajny, ale kim była ta mafia?". Miały na myśli scenę, w której mój ojciec spotyka się z tajemniczym mężczyzną. Nie zna go. Dopiero podczas ich rozmowy okazuje się, że to bardzo wpływowy człowiek (...) Mój tata uratował życie jego synowi - wyjaśnia.

Grzegorz nie ukrywa, że bycie synem słynnego lekarza było trudne. Zbigniewa Religa był wiecznie zajęty pracą. Grzegorz musiał szybko dorosnąć i usamodzielnić się. Wybrał medycynę, ale nie kardiochirurgię. Dlaczego? Przez ojca. Po prostu nie chciał być z nim kojarzony zawodowo. Jednak później doszedł do wniosku, że chirurgia ogólna nie jest spełnieniem jego ambicji. Usiedli z ojcem twarzą w twarz i porozmawiali. Jak lekarz z lekarzem, a nie jak ojciec z synem. Pomogło. Ich drogi znów się skrzyżowały. To nie było jednak miłe doświadczenie.

Najwięcej wymagał właśnie ode mnie. Przy tym potrafił być surowy. Kiedyś nawet o tym rozmawialiśmy. "Tato, jak to jest, że ja dostaję największy łomot od ciebie?", zapytałem. "No wiesz...Bo ciebie jest najłatwiej opier*lić" (...) Zarówno mnie jak i siostrę starał się wychowywać w poczuciu odpowiedzialności za to, co robimy. "Jesteście wolni i podejmujecie decyzję sami", powtarzał. Rzadko nam pomagał. Uważał, że nie ma powodu. Człowiek musi sam zapracować na to, co posiada. Taka była jego teoria - wyjaśnił Grzegorz Religa.

Fot. KRZYSZTOF MILLER/AGENCJA GAZETA

Fot. Krzysztof Miller / AG

Zobacz wideo

Teo

Więcej o:
Copyright © Agora SA