Po tym, jak pewien paparazzo próbował robić zdjęcia księciu Georgowi podczas spaceru, książę William i księżna Kate uznali, że miarka się przebrała. Adwokaci pary wystąpili już do niego z nakazem zaprzestania śledzenia małego księcia.
Książęca para twierdzi, że Niraj Tanna, paparazzo, od dawna śledził ich syna, a nawet udało mu się ustalić jego rozkład dnia, co pozwalało mu fotografować go podczas spacerów z nianią w parku.
Kiążę i Księżna podjęli już kroki prawne, by zaniechał nękania ich syna i jego niani podczas codziennych czynności - powiedział rzecznik prasowy pary w oficjalnym oświadczeniu, które czytamy na stronie Daily Mail.
Choć George ma już 14 miesięcy, w mediach nie ukazuje się wiele jego fotografii. Dlaczego? Jedno z najsłynniejszych dzieci w Europie może być fotografowane tylko przy specjalnych, zazwyczaj oficjalnych okazjach, kiedy "występuje" publicznie razem z rodzicami. Ostatnio zgoda na fotografowanie poza uroczystościami została wyrażona w czerwcu, kiedy zaczął stawiać pierwsze kroki.
REUTERS/POOLIncydent, który miał miejsce w zeszłym tygodniu, zmusił parę książęcą do zapewnienia większego bezpieczeństwa w przypadku takiego zachowania osób trzecich - czytamy w oświadczeniu.
Do tej pory fotoreporterzy szanowali prośbę pary i nie fotografowali George'a, kiedy nie otrzymywali na to specjalnej zgody. Jednak adwokaci Niraja Tanny nie mają zamiaru łatwo odpuścić - uważają, że ich klient ma prawo robić zdjęcia w miejscach publicznych.
Czy póki co 14-miesięczny książę przestanie chodzić na spacery? Jak donosi cytowany wyżej "Daily Mail", ostatnio, gdy okazało się, że on i jego niania są śledzeni przez paparazzo, malec został natychmiast zabrany z parku.
Żaden rodzic nie tolerowałby obecności kogoś, kto nęka jego dziecko, kiedy razem z nianią bawi się w parku - stwierdził rzecznik prasowy książęcej pary.
Przypomnijmy - w Wielkiej Brytanii obowiązuje kodeks Niezależnej Organizacji Standardów Prasowych, który zabrania fotografowania dzieci i przeprowadzania z nimi wywiadów bez zgody opiekunów lub rodziców.
REUTERS/POOLjus