Był szczyt popularności, błyski fleszy i życie w biegu. Małgorzata Foremniak była wszędzie. Ale potem poczuła się jak osoba wyrzucona z pociągu. Przyszły gorsze dni, cios ze strony bliskich, depresja. Dopiero teraz jest w stanie mówić o tym publicznie.
Małgorzata Foremniak w szczerym do bólu wywiadzie dla "Twojego stylu" rozprawia się z przeszłością. Cieszy się, że flesze skierowane na nią znacznie przygasły. Dopiero dziś może otwarcie mówić o sprawach, które wcześniej musiała ukrywać.
Rok temu zmarł po długiej chorobie mój tata. Brałam wtedy udział w programie "Mam talent". Weszłam na krótką przerwę do garderoby, zadzwonił telefon, usłyszałam, że tata odszedł. Zapaliłam dwa papierosy, poprawiłam make-up i wyszłam na plan - wyznała Foremniak.
Foremniak musiała być jednak silną nie tylko wobec prywatnych tragedii. Dwa lata temu zaczął się koszmar, za który odpowiedzialny był stalker aktorki. Najpierw był fanem, potem został przyjacielem. Mężczyzna uprzykrzał jej życie i miał na jej punkcie obsesję.
Czuję się osaczona. To inteligentny i przebiegły człowiek. Niestety, o chorym umyśle - mówiła w 2012 roku dla Se.pl Foremniak.
Mężczyzna rozpowiadał o aktorce fałszywe plotki, podawał się za jej menedżera, szukał kontaktu z jej znajomymi. Próbował wyłudzać pieniądze, słał SMS-y, maile i wydzwaniał po nocy.
Sprawa przeciwko temu człowiekowi toczy się w sądzie (...) Poczułam się jak wyrzucona z pędzącego pociągu na bosaka (...) Żyjesz i nie zdajesz sobie sprawy, że ktoś inteligentnie rozkłada ci życie na części. Niszczy twoje relacje z przyjaciółmi, znajomymi, miesza w kontaktach zawodowych, narażając cię nawet na ich utratę. A przede wszystkim sączy w ciebie kropla po kropli permanentne poczucie strachu i zagrożenia z zewnątrz. Inteligentnie i konsekwentnie jego chory umysł osacza z każdej strony. Coraz głębiej wpadasz w pułapkę. Boisz się już prawie wszystkiego (...) Mózg masz przeorany - wyznała Foremniak.
W pewnym momencie już nie dawała rady dłużej być silną. Śmierć ojca, uporczywe, ciągnące się miesiącami nękanie - to wszystko skończyło się depresją. Chciała tylko spać, nie ufała ludziom, organizm zaczął się w końcu buntować. Foremniak wyznała, że przyzwyczaiła się do bólu brzucha. Najgorzej było przed wschodem słońca, bo wtedy lęki były najgorsze. "Zaprzyjaźniła" się z odgłosem pierwszego tramwaju, który wyruszał w trasę o 4 nad ranem. Kiedy wjeżdżał na most, mówiła mu "dzień dobry". Sięgnęła dna tylko po to, by stać się silniejszą i wrócić.
Zawsze jest moment krytyczny. Możesz utonąć albo się wynurzyć. Nad ranem pomyślałam: "czy kogoś obchodzi, że w jakimś pokoiku jest strzępek kobiety i wali łbem o mur. Do kur... nędzy, Foremniak, albo wóz, albo przewóz!".
Foremniak chorobę woli nazywać to "transformacją", bo w końcu udało jej się na nowo odnaleźć siebie. Nauczyła się doceniać proste rzeczy. Uwielbia tort bezowy, zapach chleba, zwykłe spotkanie, korki w mieście, ale też to, że coraz gorzej widzi. Wie, że nic nie musi, ale może wszystko.
Teo