To oczywiste, że każda kobieta powinna mieć trochę ciałka. Jednak w przypadku Mikel Ruffinelli określenie "trochę" jest wyjątkowo krzywdzące. Uważa się ją bowiem za posiadaczkę największych na świecie naturalnych bioder.
254 cm w biodrach sprawia Mikeli bardzo wiele problemów. Utrapieniem jest dla niej niezliczona ilość codziennych, prozaicznych czynności.
Przejście przez ciasne miejsca jest dla mnie nie lada kłopotem. Często muszę przez drzwi przechodzić bokiem - czytamy słowa Ruffinelli na portalu The Sun . - Nie mogę zamknąć drzwi kabiny prysznicowej , bo nie mieszczą się w niej moje moje biodra . Nie raz zdarzyło mi się w niej utknąć i nie mogłam się z niej wydostać.
Do długiej listy problemów należy także dołączyć korzystanie z z publicznych środków transportu. Ruffinelli unika ich tak często, jak tylko może. Najbardziej komfortowo czuje się w swojej specjalnej furgonetce.
Podczas podróży samolotem lub pociągiem muszę kupić dwa miejsca , bo moja dupa nie mieści się na jednym - żali się Ruffinelli na łamach The Sun. - To staje się bardzo kosztowne! Zamiast korzystania z transportu publicznego , jeżdżę moją furgonetką, bo tylko ona jest na tyle duża, żeby mnie całą pomieścić.
Jak można się domyślić, prostą sprawą nie jest także wybór odpowiedniego ubrania.
Znalezienie pasującego na mnie ubrania jest nie lada wyzwaniem. Bieliznę szyję na zamówienie u specjalnych szwaczek - opowiad a Ruffinelli portalowi.
Jeżeli myślicie, że te wszystkie problemy, o których wspomina Ruffinelli, skłonią ją do walki o szczupłą sylwetkę, to jesteście w błędzie. 39-latka nie chce w sobie nic zmieniać, bo... jest dumna ze swoich kształtów.
Gdziekolwiek pójdę, wszyscy skupiają uwagę na moich biodrach . Spotykam się zarówno z pozytywnymi jak i negatywnymi reakcjami - mówi na łamach The Sun. - Kiedy idę ulicą , słyszę za sobą dźwięk migawki w aparatach fotograficznych i śmiech ludzi. Wielokrotnie słyszałam też komentarze typu : "Spójrz na jej tłustą dupę" - dodaje.
Choć Ruffinelli bliżej jest do ekstremalnej wersji Wenus z Willendorfu niż do Wenus z Milo, to jednak kobieta nie zamierza się odchudzać. Jest pewna siebie i zadowolona z życia. Jak podaje portal The Sun, uwielbia dobrze zjeść, codziennie pochłania około trzech tysięcy kalorii. W jej jadłospisie znajduje się wiele niezdrowych potraw.
Na śniadanie zjada każdego dnia dwa jajka sadzone na bekonie, kiełbasę i półtuzina ziemniaków. Na lunch często zamawia smażoną rybę z frytkami, a na kolację kurczaka w sosie barbecue z ryżem i tłuczonymi ziemniakami. Nie odmawia sobie też drobnych przekąsek. Między posiłkami przegryza orzeszki, batoniki z granoli i czipsy.
Kiedy ludzie widzą Mikelę na ulicy, przecierają oczy ze zdumienia. Jej sylwetka jest bowiem bardzo nieproporcjonalna. Talia, ramiona i pełne piersi są bowiem w standardowych rozmiarach, czego nie można powiedzieć o jej biodrach. Wiele osób nie dowierza, że figura Ruffinelli jest jedynie dziełem natury.
Niektórzy ludzie zakładają, przebyłam operację powiększenia moich bioder i tyłka , ale ona są naturalne! Myślę, że jest to wynik czterech ciąż oraz predyspozycji genetycznych. W mojej rodzinie biodra są dziedziczne - tłumaczy dziennikarzom The Sun.
Miłośnikiem dobrze odżywionej Mikeli jest jej mąż, który uważa, że jego ukochana aż kipi seksapilem.
Kocham jej kształty - mówi w rozmowie z portalem. - Jednak ona jest piękną osobą także ze względu na wnętrze. Pewność siebie i akceptacja swojego ciała jest seksy.
Takie historie bez dwóch zdań leczą z kompleksów. Każdemu można życzyć takiej pewności siebie i zadowolenia z życia.
zuz