Monika Richardson, która spędziła w TVP 20 lat, od 2019 roku nie pojawia się na wizji. Choć początkowo po zmianie władzy w Polsce nie wykluczała swojego powrotu na Woronicza, już o tym nie myśli. A nie ukrywa, że ma pomysł na innowacyjny program publicystyczny. Nie chciałaby go jednak realizować w obecnej Telewizji Polskiej, o której znowu nie ma dobrego zdania. - Bardzo kibicowałam nowej ekipie. Niestety, potwornie się rozczarowałam. Przede wszystkim - brakiem planu i wizji - wyznała w nowej rozmowie z Plejadą. I w dalszej wypowiedzi dołączyła do grona widzów, którzy krytykują zwolnienie wszystkich gwiazd "Pytania na śniadanie".
Co ciekawe, znana dziennikarka uważa, że obecnie w TVP jest gorzej niż za czasów Jacka Kurskiego. To mocne słowa z jej ust, bo podkreśla, że fanką byłego prezesa nie jest. Według niej telewizja jest znowu polityczna i widać w niej podziały. I brak pomysłu na ofertę programową, która znowu przyciągnie przed ekrany widzów. Bo przecież obecnie słynne programy notują ciągle mocne spadki. - O telewizji Kurskiego mówiło się z przekąsem, że mają "krótka ławkę". Wielu artystów, ale także wielu dziennikarzy nie chciało być w żaden sposób kojarzonych z TVPiS. Tymczasem okazuje się, że w tej nowej TVP ławka jest jeszcze krótsza. Z całym szacunkiem dla moich koleżanek i kolegów, którzy wrócili do TVP po ośmiu latach rządów PiS-u - odgrzewane kotlety nie wystarczą. Trzeba mieć pomysł - oceniła Richardson. Według dziennikarki widzowie TVP z lat 2015-2023 nie są ważni dla nowego kierownictwa. A obecni prowadzący "Pytania na śniadanie" są jak dziecko we mgle i gdy znikną z programu, świat o nich zapomni. Zaś sam program w jej ocenie jest o niczym.
Niektórych prowadzących bardzo cenię, ale są totalnie zagubieni. Nie wiedzą, co robią. Branie na warsztat tematów, które przez ostatnich osiem lat nie były poruszane na antenie TVP, to naprawdę nie jest jeszcze żaden pomysł na program. Trzeba się zastanowić komu i co się chce przekazać. [...] Profesjonalni prowadzący, a przecież tacy są teraz zatrudnieni w "Pytaniu…", poprowadzą każdy program. Pytanie, czy mają co prowadzić, a nie jak mają na nazwisko
- stwierdziła Monika Richardson w rozmowie z Plejadą.
Monika Richardson nie ma wątpliwości, że Kinga Dobrzyńska nie powinna w styczniu rozstawać się ze wszystkimi twarzami śniadaniówki, a skupić się nad tematami, które są poruszane na wizji. - Uważam, że zwolnienie wszystkich dotychczasowych prowadzących było najgłupszym możliwym ruchem. Tym bardziej że takie osobowości telewizyjne, jak Tomek Wolny czy Olek Sikora, nie rodzą się na pniu. Telewizja Polska ich wykształciła, dała im nazwisko, a teraz profity z tego będą czerpać inne stacje. Naprawdę warto było inwestować przez lata w ludzi, żeby potem z dnia na dzień ich wyrzucić? - zapytała retorycznie.
Przy okazji wróciła do niedawnej internetowej awantury, w którą wdała się szefowa "Pytania na śniadanie" z widzami. Przypomnijmy, że podczas niej obrażała byłe gwiazdy programu. - Jak się można tak zachować? Jak po czymś takim można dalej pracować? I, niestety, dlatego to nie jest już moja telewizja - dlatego TVP nie poważam. I nie poważam również decyzji pana dyrektora Syguta. Bardzo mi przykro, ale ci państwo: pan Sygut i pani Dobrzyńska, stworzyli bardzo toksyczny duet. Niewątpliwie wspierają siebie nawzajem, podobno pani Kinga zaczyna co drugie zdanie od: "Tomek i ja uważamy, że…", ale na pewno nie wspierają przywrócenia w tym kraju mediów publicznych - podsumowała dziennikarka. Zgadzacie się z nią? Dajcie znać w komentarzach pod artykułem.