• Link został skopiowany

"Kuchenne rewolucje": Gessler pyta kucharki, ile zarabiają. Odpowiedź ZAŁAMUJE. "Pani oszukuje państwo"

Włos zjeżył się Magdzie Gessler na głowie, gdy usłyszała, ile zarabiają zatrudnione na pełen etat kucharki. "700, 800 zł" - otrzymała odpowiedź.
'Kuchenne rewolucje'
TVN/ X-news

Magda Gessler w " Kuchennych rewolucjach " odwiedziła Jadłodalnię Bartosz w Kielcach. To, co rzuciło jej się w oczy zaraz po spróbowaniu dań to oszczędność na produktach: właścicielka - Agnieszka - gotowała wszystkie dania w tym samym "rosołowym" wywarze, a w kotlecie mielonym znajdowało się ok. 30% mięsa. Z ust Gessler padły też mocne słowa - a mianowicie oskarżenie właścicielki o oszustwo. Gramatura dań widniejąca w menu nie zgadzała się bowiem z tą serwowaną na talerzu - podane Gessler ozorki ważyły 90 gramów, podczas gdy w menu widniała gramatura - 150 gramów. Na szybie przed wejściem widniało ogłoszenie o tym, że do pracy poszukiwany jest szef kuchni, Gessler niby żartem powiedziała więc szefowej, że ona zgłasza się na to stanowisko i zapytała, na jakie może liczyć zarobki.

1500 zł, nawet za 2 tysiące na początek - odpowiedziała jej właścicielka.

Jej odpowiedź wywołała śmiech u pozostałych pracownic.

Mój  Boże, 1500 zł, nigdy tyle nie wzięłam, aż mi się płakać chce - komentowały w kuluarach pomocnice kuchni.

Wcześniej mówiły, że problem restauracji w znalezieniu nowej osoby może tkwić właśnie w zarobkach.

Bo kto, by chciał pracować za 4 zł za godzinę? - pytała retorycznie jedna z nich.

Jednak prawdziwa bomba wybuchła, gdy Gessler wprost zapytała kucharki o ich zarobki.

800 zł, 750 zł - padła odpowiedź.
850 zł - przyznała druga pracownica.

W dodatku pracownice kuchni były zatrudnione na pełen etat, a jedna z nich była "na stażu", mimo że w lokalu przepracowała już 9 lat. Kucharki przyznały, że na wypłatę czekają po 2, 3 miesiące, a gdy przypalą jakieś danie, jego cena jest odejmowana od ich zarobków. Właścicielka obniżała im także pensję, jeśli przepracowały mniej godzin. Magda Gessler zwróciła uwagę na to, że takie postępowanie nijak ma się do prawa pracy, bo minimalna pensja krajowa przy zatrudnieniu o umowę o pracę wynosi 1350 zł. Te informacje wystarczyły, by doprowadzić Gessler do białej gorączki.

Albo liczymy za godzinę albo za etat. Pani sobie 2 prawa złączyła w jedno. Pani oszukuje państwo, a ja oszustom nie będę pomagać - mówiła wzburzona Gessler.

Po wielu pertraktacjach Gessler wynegocjowała z właścicielką, że ta podwyższy dwóm pracownicom kuchni pensje do 1500 zł na rękę, zaś trzeciej z nich - która jest "prawą ręką właścicielki" - do 1800 zł. Niestety, gdy ponownie odwiedziła lokal, okazało się, że Agnieszka nie dotrzymała obietnic. Jedna z kucharek przyznała, że zamiast 1500 zł dostała 900 zł, zaś druga do tej pory nie otrzymała całej pensji. Żeby tego jeszcze było mało, Gessler podano pierogi zrobione z przeterminowanej kiełbasy. Kreatorka smaku nie miała litości dla tej rewolucji i dla Agnieszki.

Pani ciągle ściemnia. Nie wszystkich da się zmienić. Chciwość zwyciężyła rozsądek - oceniła.

Na fanpage'u jadłodalni, która teraz otrzymała nazwę Wyszynk z szynką, widnieje mętne tłumaczenie właścicielki.

Mea culpa, Mea culpa, Mea culpa. Wczoraj podczas "Kuchennych rewolucji" popełniłam błąd, za który bardzo przepraszam. Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy. Dzięki pani Magdzie Gessler zrozumiałam, że wszystkiego muszę pilnować sama. DZIĘKUJĘ PANI MAGDO ZA POMOC I PRZEPRASZAM ZA MOJE BŁĘDY.

Fani nie dali się przekonać.

Komentarze na Facebook.com/Wyszynk z szynką
Komentarze na Facebook.com/Wyszynk z szynkąFacebook.com/Wyszynk z szynką
Facebook.com/Wyszynk z szynką

Temu lokalowi raczej nie przybędzie nowych klientów po emisji odcinka.

BP

Więcej o: