Rodzina Agaty i Piotra Rubików mieszka w Miami już od lata 2023 roku. Od tego czasu ich codzienne życie budzi ogromne zainteresowanie, a para to wykorzystuje i chętnie dzieli się ciekawostkami oraz wieściami ze swojego amerykańskiego życia. Nie da się ukryć, że zwłaszcza Agata Rubik jest wyjątkowo aktywna na Instagramie i nie byłaby sobą, gdyby nie dzieliła się wszystkim ze swoimi fanami. Nic więc dziwnego, że teraz postanowiła ponarzekać na lokalną policję, która wlepiła jej pierwszy mandat.
Agata Rubik najpierw opublikowała zdjęcie swojego męża, Piotra Rubika, który wpatruje się w kartkę papieru. "Dostałam swój pierwszy mandat, za taką głupotę, że szok! PS. W Polsce nie dostałabym za to samo 'przewinienie' mandatu" - napisała Agata Rubik. Chwilę później wyjaśniła fanom, co się wydarzyło. - Wiecie za co ten mandat dostałam. Tutaj w Stanach jest takie prawo. Ono się chyba Move Over Law nazywa, o ile nic nie pomieszałam. I polega to na tym, że jeżeli na poboczu stoi samochód służbowy na światłach, to należy zmienić pas na dalszy, przejeżdżając obok niego. Bądź też, jeżeli jest to niemożliwe, no to zwolnić i jechać bardzo ostrożnie - mówiła.
Rubik przyznała, że mierzyła się z trudnymi warunkami na drodze. - No i ja wracałam ze szkoły. Padał deszcz jak szalony. Tutaj wszyscy jeżdżą lewym pasem, więc ja raczej staram się trzymać prawego pasa. No i stała ta policja i generalnie znam to prawo, ale myślałam, że jak tak pada i tak jadę bardzo wolno, i po lewej stronie mam sznur samochodów, no to nic się złego nie stanie. No więc ich tak minęłam pomalutku, ale mimo wszystko stały dwa samochody policyjne, więc jeden z nich pojechał za mną i postanowił wlepić mi mandat - powiedziała Agata Rubik.
Sytuację Agaty Rubik ocenił dla nas Oleg Fyłypczuk, który prowadzi w mediach społecznościowych profil "Jazdajakmarzenie". Ekspert i autor książek o motoryzacji wspomniał o obowiązujących przepisach w USA. "W Stanach Zjednoczonych obowiązuje bardzo jasny i twardy przepis – tzw. Move Over Law. Reguła jest prosta: jeśli na poboczu stoi pojazd służb – policji, straży pożarnej, karetki, ale też pomocy drogowej czy nawet służb komunalnych – i ma włączone światła ostrzegawcze, to kierowca musi bezwzględnie zareagować" - zaczął. Jak sytuacja wygląda w naszym kraju? "W Polsce nie funkcjonuje odpowiednik tego przepisu w tak precyzyjnej formie. Nasze prawo mówi raczej ogólnie – o zachowaniu szczególnej ostrożności, dostosowaniu prędkości do warunków i zakazie stwarzania zagrożenia dla innych uczestników ruchu" - powiedział.
Jak zaznaczył Oleg Fyłypczuk, przepisy w USA i w Polsce nie są takie same. "Właśnie tu wychodzi największa różnica w podejściu. W USA przepisy są zero-jedynkowe i egzekwowane wprost: jest sytuacja – jest obowiązek – jest kara. W Polsce więcej zależy od zdrowego rozsądku i oceny samej sytuacji na drodze przez policjanta. To sprawia, że kierowcy w podobnych okolicznościach w Stanach i w Polsce mogą spotkać się z zupełnie innym finałem – od surowego mandatu za oceanem po brak reakcji albo drobne pouczenie u nas" - skwitował.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!