Tenisowy świat jest w szoku. Zajmujący obecnie 69. miejsce w rankingu ATP Jerzy Janowicz pokonał trzeciego tenisistę świata, Andy'ego Murraya. W wypełnionej po brzegi hali Bercy w Paryżu rozbił go 5:7, 7:6 (7-4), 6:2. Tym samym po raz pierwszy w życiu awansował do ćwierćfinału prestiżowego turnieju z serii Masters. Dla 21-letniego Janowicza to największy sukces w karierze. Po wygranej padł na kort i tak się po nim wytarzał ze szczęścia, że aż poranił sobie lewe kolano. Z gratulacjami podbiegł natychmiast do swojego fińskiego trenera - Kima Tiilikainena.
Jerzy Janowicz 13 listopada skończy 22 lata. Pochodzi ze sportowej rodziny. Jego rodzice, Anna i Jerzy Janowiczowie, byli łódzkimi siatkarzami. "Jerzyk" trenować tenis zaczął jako pięciolatek. W Polsce nie było jednak łatwo o rozwój i zagraniczną karierę. Wiele lat zmagał się z problemami finansowymi, nie miał sponsora, który opłaciłby hotele i wyjazdy. Zainteresowała się nim reprezentacja Kataru, ale Jerzy odmówił współpracy. Z powodu braku środków, nie mógł przystąpić do eliminacji Australian Open.
Teraz jego sponsorem jest firma budowlana PBG.
Przerwaniem złej passy, okazał się występ w Wimbledonie. Jerzy przeszedł eliminacje, a później dwie rundy turnieju głównego. Awansował do pierwszej setki. Dogonił też ATP Kubota.
Miał okazję grać też z innymi sławami, np. przed meczem z Murrayem o sparing poprosił go sam Novak Djoković, który powiedział po grze łodzianinem: "Nieźle nawalasz!"
To na pewno początek wielkich sukcesów Janowicza. W piątek ok. godz. 16. o półfinał zagra w Paryżu z Janko Tipsareviciem. Czy znowu wygra? Mamy nadzieję, że tak.
Czekamy na dalsze mecze "Jerzyka".