Są rzeczy, o których się filozofom nie śniło. Portal deadspin.com publikuje historię, która śmiało mogłaby się znaleźć w Archiwum X. Manti Te'o, 21-letni świetny futbolista z uniwersytetu w Notre Dame, miał dziewczynę w Stanford, Lennay Kekuę. Związek trwał prawie 2 lata, aż do śmierci dziewczyny na białaczkę we wrześniu ubiegłego roku. Cały sportowy świat współczuł futboliście nieszczęśliwego końca miłości aż do grudnia, kiedy okazało się, że Lennay Kekua nigdy tak naprawdę nie istniała. Jakby tego było mało, najbardziej tym zaskoczony był sam Manti Te'o. Zrozumiał, że chodził z dziewczyną, której nie ma!
Sprawa jest niezwykle tajemnicza. Manti Te'o poznał swoją ukochaną przez internet. Tweetował z nią oraz często rozmawiał przez telefon. Był święcie przekonany, że jego ukochana to naprawdę Lennay Kekua. Kiedy umarła, Manti nie pojawił się na pogrzebie na wyraźną prośby Lennay. Dziennikarze z deadspin.com cytują słowa, jakie miała przed śmiercią wypowiedzieć dziewczyna:
Manti nie pojawił się na pogrzebie, zamiast tego wysłał białe róże.
Dziennikarskie śledztwo wykazało, że za wszystkim stał przyjaciel sportowca, Ronaiach Tuiasosopo. To on przedstawił futboliście dziewczynę, z którą ten potem myślał, że romansuje przez internet. Dziewczyna nie miała pojęcia, że Tuiasosopo wykorzysta potem jej zdjęcia do wkręcenia Manti Te'o w fikcyjny romans. Dziennikarze dotarli do dziewczyny i na potrzeby artykułu nazwali ją Reba.
Dlaczego Tuiasosopo zrobił przyjacielowi tak okrutny żart? I jak to możliwe, że Manti Te'o zakochał się w dziewczynie, którą widział tylko raz w życiu, a z którą kontakt utrzymywał tylko przez portale społecznościowe? Tego nie wiadomo, jednak wygląda jednak na to, że kibice wybaczyli futboliście naiwność.
Dobrze powiedziane. Tymczasem Manti Te'o chyba powinien sobie ustawić swój status na Facebooku na: to skomplikowane.