Woli i Tysio na krakowskim pokładzie. I to nie byle jakim, bo aż pięciogwiazdkowym. Szaleni i odważni celebryci tym razem zajęli się obsługą jednego z najdroższych i najbardziej ekskluzywnych hoteli w Krakowie.
Zwykle to oni są obsługiwani przez innych i pławią się w luksusach hotelowego życia. Wczoraj było inaczej. Sprawdźcie, jak im poszło!
Dawid Woliński znany jest z miłego charakteru. Wczoraj mogliśmy poznać jego kolejną mocną stronę - gościnność. Przebywający na hotelowej recepcji projektant zamówił drinki i czekoladki, by ugościć... Samego siebie. Cóż, jak pracować, to tylko w wielkim stylu! Również Marcin Tyszka poczuł się odpowiednio ugoszczony, gdyż w szufladzie recepcji zastawionej drinkami i owocami znalazł prezerwatywy. Jego radość była wręcz nieopisana. Jak niewiele trzeba mężczyźnie do szczęścia? Tak się bawi w Krakowie!
Mówiąc o jedzeniu nie można pominąć Marcina Tyszki, który w pocie czoła pracował w kuchni. Została powierzona mu bardzo odpowiedzialna rola - wydłubywanie ości z ryb. Trzeba przyznać, że nie każdy ma tak silne nerwy, by wypatroszyć biedną rybkę, która kiedyś radośnie pływała w morzu i cieszyła się życiem. Aczkolwiek z pewnością była bardzo smaczna.
Po ciężkiej 'pracy' nadszedł czas na zabawę. Woli i Tysio, ucząc się obsługiwać pokoje, mogli cieszyć się nieograniczonym dostępem do klejnotów. Oczywiście nie takich normalnych - klejnotami Tysio nazwał hotelowe kosmetyki, które czekają w pokojach na nowych gości. Widać, że panowie lubią dbać o siebie, bo gdyby tylko mogli, zapewne zabraliby je wszystkie i urządzili maraton testowania :) Ach, ci mężczyźni!
Tradycyjnie, jak to w każdym odcinku programu "Woli Tysio na pokładzie" bywa, pojawił się wątek Kaczorka. Otóż został on wyeksmitowany z pokoju przed podstępnego Dawida. Z salonów na korytarz, to dopiero cios!
Trzeba przyznać, że ten odcinek był jednym z bardziej udanych. Hotelowa obsługa była miła i wyrozumiała dla celebrytów i nie próbowała im udowodnić, że nie nadają się do tej pracy. W końcu znalazł się ktoś, kto podszedł do ich obecności na luzie. Wielkim plusem jest też ograniczona ilość dwuznacznych tekstów Marcina Tyszki. Tak trzymać panowie!