Jan Nowicki przechadzał się ulicami Krakowa - gdzie co w tej sprawie ważne - uczy aktorstwa. Nagle Nowicki ujrzał "któregoś" z Mroczków i oniemiał.
Niedawno na rynku w Krakowie spotkałem jednego z panów Mroczków. Przechadzał się w towarzystwie ochroniarza. Nie wytrzymałem, podszedłem i zapytałem: "Panie, czy pan żartuje, kto tu będzie pana zaczepiał"? Odpowiedzi nie było.
A że Nowicki i tak o bliźniakach dobrego słowa nigdy nie miał, to zajście jeszcze go w tym przekonaniu utwierdziło i "dało kopa", żeby skierować ostrze krytyki w ich kierunku.
Nie mylcie tego z aktorstwem, to bylejakość! I niew olno tego nazywać tego aktorstwem. Przez takich "artystów" ludzie przestają rozumie, kim są Trela, Holoubek czy Gajos.
Sławnego aktora mierzi (lubimy to słowo), że Mroczki - studenci politechniki - stali się gwiazdami po telenoweli.
Kiedy (popularność) spada na studenta politechniki, to istna komedia. Gwiazdą to był taki Marlon Brando. A aktor serialowy może być co najwyżej gwiazdą serialową.