Wojciech Kuczok i Agata Passent pobrali się po 6 miesiącach znajomości. Po roku rozwiedli się. Do tej pory unikali tematu. W najnowszej "Grazii" możemy jednak przeczytać obszerny wywiad z pisarzem. Odniósł się w nim też do rozstania.
Od dłuższego czasu plotkowało się o kryzysie w małżeństwie Agaty Passent i Wojciecha Kuczoka . Na początku czerwca córka Agnieszki Osickiej potwierdziła, że faktycznie się rozwodzi. Nie chciała udzielać szerszych wyjaśnień. Teraz głos zabrał jej "przyszły były mąż", który, w rozmowie z "Grazią", znacznie śmielej opowiedział o ich problemach.
Warszawski rozdział został zamknięty w styczniu. Wczesną wiosną przyjechałem do Podlesic i rychło pomyślałem, że chciałbym tu zostać. Teraz trwa sprawa rozwodowa. Nieistotne kto złożył pozew. To małżeństwo przechodzi do historii, ponieważ nie byliśmy stworzeni do tego, by żyć ze sobą na co dzień - mówił Kuczok w "Grazii". - Każde rozstanie jest bolesne. To zdrowy ból. Pouczający. Ci, którzy mówią, że nigdy nikogo nie zranili, kłamią. Ci, którzy mówią, że nigdy nikogo nie zdradzili, też kłamią, podobnie jak ci, którzy twierdzą, że nigdy się nie onanizowali.
Agata Passent jest kobietą z wielkiego miasta, Kuczok, zanim się z nią związał, żył na prowincji.
Mimo szczerych chęci nie udało mi się zapałać namiętnością do Warszawy. To miasto pozostanie w konflikcie ze mną. Warszawa mnie nie zapładniała. (...) Przed epizodem warszawskim mieszkałem w domu na wsi, w miejscu idealnym do życia i pisania. Ja w Warszawie znalazłem się z przypadku i z wyroku serca - czytamy w tym samym wywiadzie.
Wojciech Kuczok czuł się źle w Warszawie.
Czułem, że nie jestem w swoim naturalnym środowisku, byłem na zesłaniu. Drażniło mnie to miasto bez tożsamości, siedlisko biznesmeneli, totalnie znerwicowane, w którym czas wolny jest tabu. Do tej pory byłem blisko natury (...). Dobrze się czuję na ściance wspinaczkowej, a nie ściance fotograficznej. Plac Trzech Krzyży w Warszawie i restauracje, w których płaci się 70 złotych za śniadanie, to nie jest to, co lubię.
Pisarz nie deprecjonuje jednak uczucia, jakie łączyło go z Passent.
Moja przeprowadzka nie byłaby możliwa, gdybym się szaleńczo nie zakochał. (...) To serce wybiera. Tak się dzieje i koniec. Gdybyśmy wszyscy kierowali się rozsądkiem, niczyje życie nie wyglądałoby, jak wygląda. A jednak w życiu jest tak, że czasem walnie piorun. I nic z tym nie zrobisz. Gdy ten piorun uderza, to albo można się spalić, albo jeśli się uderzenie przeżyje, po prostu iść dalej.
Związek z Passent zakończył się w styczniu. Rozprawa ciągle trwa, jednak Kuczok już wyjechał ze stolicy. W swoim domu na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej odzyskuje siły.
Jestem w najlepszym momencie swojego życia. Przepraszam, ale jest mi bardzo dobrze. Żyję w naturalnym rytmie: wstaję, wychodzę na spacer nie sam, z psem, piję kawę i piszę, koszę trawę, która rośnie szybciej niż moja broda, potem znowu piszę, idę się powspinać, zachodzę do sąsiadów na kawę, czytam trochę, ale pies chce się potarzać w piachu, więc znowu z nim idę...
karo