Nadchodzący krążek nie ma jeszcze nazwy, co nie przeszkadza Kings of Leon w graniu nowych numerów na żywo. Niektórzy dziwią się, po co, ale panowie nie wyobrażają sobie, by mogło być inaczej.
30 czerwca Kings of Leon zagrali w londyńskim Hyde Parku koncert, na który bilety wyprzedały się na pniu. W czasie show zespół zaprezentował cztery nowe utwory o roboczych tytułach "Southbound", "Immortals", "Mary" i "Radioactive". Choć data wydania nowego albumu nie jest jeszcze znana, panowie nie mają zamiaru czekać z nowościami.
Jeśli to zależałoby od nas, to gralibyśmy każdy z nich, całą płytę, każdego wieczoru. Jestem pewien, że jeśli będziemy kiedyś w odpowiednio zawadiackim nastroju, zagramy jeszcze kilka nowych numerów - powiedział Nathan Followill w rozmowie Bilboard.com.
Fani to jedno, a oni jako zespół to drugie. Sami pewnie zanudziliby się na śmierć, twierdzi Caleb Followill, gdyby nie urozmaicali sobie koncertów.
Jeśli mielibyśmy wyjść, zagrać koncert i nie grać nowych numerów, czulibyśmy się jak ze związanymi rękami. Poza tym, pewnie znudzilibyśmy się. Nie chcieliśmy wchodzić na scenę i prezentować "Only by the Night" tour, części drugiej. Możliwość grania nowych piosenek jest niezwykle inspirująca - nie tylko dlatego, że testujesz nowe rzeczy na tłumie, lecz także masz ten moment "o cholera!", kiedy patrzymy na siebie i zastanawiamy się, czy to się spodoba, czy wszyscy będą siedzieć, bo to nie "Use Somebody".
Co do kolejnej płyty wiadomo tylko, że się nagrywa i ma być bardziej radosna niż poprzednie krążki.
Artykuł pochodzi z serwisu Tuba.pl