Jest ich piątka. Pochodzą z Londynu. Ich debiutancki album wyszedł w 2007 roku. Teraz bronią się drugą płytą. Poznajcie ich.
New Young Pony Club to dla mnie lato, wolność, i duuużo kolorów. Ulepili się z radości, dwuznaczności, ciekawych rytmów, elektroniki, popu, post-punku. Wyszło im to znakomicie. Kwintesencją był singiel zilustrowany słodkim teledyskiem - "Ice Cream". Sprośne linijki wokalistka Tahita wyśpiewała w prosty, lecz pobudzający wyobraźnię sposób. Tym zyskali sobie sławę. Reszta "Fantastic Playroom" była równie dobra. NYPC bawili się muzyką, zaskakująco nią operowali i ciekawie budowali utwory. Ciężko wybrać te najlepsze, szczególne. Melodie łatwo zapadały w pamięć, wprost wwiercając się w nią. Chociażby takie "F.A.N.", w którym pani Blumer wygłasza słowa 'jestem twoją fanką' albo "The Bomb". Lub "Hiding on the Staircase". Zebrali świetne recenzje. Ja sama słuchałam tego albumu do znudzenia, i uwierzcie - dużo czasu minęło, zanim zdołałam się od nich uwolnić. To komplement.
A ósmego marca tego roku ukazał się "The Optimist". Bez specjalnie dużego rozgłosu. I znowu posypały się dobre recenzje - NME odważyło się stwierdzić, że nie wyobraża sobie, żeby w tym roku wyszła lepsza popowa płyta. Lecz nie oszukujmy się - na swoim drugim albumie New Young Pony Club pokazują dużo mroczniejszą stronę swej twórczości. Optymista okazał się smutny. Jest bardziej intymnie i momentami refleksyjnie. Motyw nieskrępowanej zabawy co prawda pozostał, wspominając "We Want To" - czytałam porównania tej piosenki do brzmienia Metronomy. Już od początku płyta zapowiada się znakomicie - "Lost A Girl" i "Chaos", czyli pierwszy singiel promujący drugi krążek tego zespołu, niemiłosiernie zapadają w pamięć, przez co długi czas nie jesteśmy w stanie wyrzucić tych piosenek z głowy. Szczególnie w tym pierwszym, wydaje mi się, że lekko pobrzmiewa styl The Kills z "Midnight Boom". Jeśli już porównujemy - mam wrażenie, że New Young Pony Club podobał się "Merriweather Post Pavilion" Animal Collective. A wstęp do utworu tytułowego, to inaczej opakowany początek piosenki Libera i Sylwii Grzeszczak "Nowe Szanse". Dziwne, co? Tym bardziej, że rok temu NYPC odwiedzili Polskę - kto wie, co im w ucho u nas wpadło :p
Bardzo ciekawie rozwiązane jest "Dolls". Kwestia czasu, kiedy melodia tego utworu pojawi się w jakiejś reklamie. 'Oh Cherie' powtarzamy za Tahitą w tej piosence podświadomie. Mimo wszystko, wydaje się, że najlepsze zostawili nam na koniec. Prześwietne "Architect Of Love", o tym, że 'architekt miłości o nas nie pamiętał'.
Teksty na tej płycie są prostsze i 'normalniejsze' niż na debiucie - z jednej strony to zarzut, z drugiej one nie muszą być wybitne. New Young Pony Club wystarczyłaby sama muzyka i wokal Tahity. Ona i zespół wspaniale się obronili. Druga płyta okazała się być dla nich łatwym testem. Sięgnijcie po nich, jeżeli szukacie czegoś ciekawego. Jestem pewna, że spełnią wasze oczekiwania. Jeśli tylko dacie szansę ich muzyce.