Na dobry początek roku Tomasz Stockinger zgodził się na rozmowę z "Faktem" . Aktor walczy o poprawę nadszarpniętego wizerunku . Przed nim ciężkie zadanie odzyskania twarzy doktora Lubicza z "Klanu" w życiu prywatnym. Wszyscy go kojarzą z jazdą po pijaku, a nie rolą "sympatycznego" doktorka z telenoweli .
Stockinger zapytany o podsumowanie ubiegłego roku, zaczął wymija jąco i dopiero w drugiej części nawiązał do niechlubnego "rajdu" .
Bardzo wyczerpujący. Dużo grałem w tenisa, jeździłem po turniejach. A potem to zdarzenie, które mnie troszkę wyprowadziło z równowagi.
Zapytany o powody doprowadzenie się do takiego stanu zrzucił wszystko na przemęczenie:
Cóż, doprowadziłem się do stanu ogromnego przemęczenia. Właśnie to było przyczyną tego, że straciłem nad sobą kontrolę...
Teraz "Stock" porusza się komunikacją i jak sam przyznaje najwcześniej za kierownicę wsiądzie za 2 lata.
Janus