• Link został skopiowany

Racewicz spotkała się ze złodziejem. W szczerym wpisie przypomniała traumę sprzed lat. "Nie chcę być z nim po imieniu"

Joanna Racewicz niecałe dwa lata temu padła ofiarą kradzieży. Teraz mimo złych wspomnień odwiedziła więzienie i porozmawiała ze złodziejem. Dla dziennikarki to mocne przeżycie.
Racewicz, Papież
Instagram, AG

Niecałe dwa lata temu do domu Joanny Racewicz włamali się złodzieje. Nie tylko ją okradli, ale też przestraszyli syna prezenterki, który był wtedy w domu. Teraz w ramach programu “Pytanie Na Śniadanie”, Racewicz przeprowadziła wywiad z jednym z przestępców.

Dziennikarka złodzieja odwiedziła w więzieniu. Rozmowa w cztery oczy odbyła się w celi. Prowadząca "PnŚ" podzieliła się wrażeniami ze swoimi fanami na Instagramie. Umieściła wymowne zdjęcie i obszerny opis.

 
Spojrzeć w oczy złodzieja podobnego do tych, którzy z zimną krwią pewnego dnia zabrali mnie i mojemu synowi poczucie bezpieczeństwa. „Kradłem, bo potrzebowałem na narkotyki”- mówi pan Marek, lat 42. Właśnie „pan Marek”.  Nie chcę być z nim po imieniu, choć teraz przeprasza za zło, którego był powodem. Był? – pytam. Czy to już czas przeszły? „Nie wiem”- odpowiada. Do odsiadki jeszcze 5 lat. Spowiedź złodzieja jutro w Pytaniu na śniadanie.

Pod postem fani chwalili profesjonalizm dziennikarki.

Gratuluje odwagi, żeby taką rozmowę przeprowadzić naprawdę jest potrzebna. Wiem, że umie Pani pytać, przekonały mnie wywiady w "Pani".
Bardzo trudny temat. Ja jestem bardzo naiwna i często zło, które widzę w człowieku, tłumaczę sobie tym, że być może został wychowany na takich wzorcach,  a nie innych. Że to, kim jest za sprawą tego, jak został wychowany, gdzie żył,  jak żył i z kim, co widział za młodu. Znając taką czarną przeszłość człowieka po części mu wtedy współczuję.
Pewnie to nie była dla Pani łatwa rozmowa. Pozdrawiam serdecznie.
Szacunek wielki. Nie wiem, czy dałabym radę rozmawiać, a zwłaszcza po Waszej sytuacji...

Gwiazda odpowiadała na komentarze.

Nie piętnuję. Słucham, pytam, daję szansę. Próbuję zrozumieć, bo zawsze się staram. Chciałabym, żeby ten człowiek nie wchodził już w „stare buty”. Bardzo. W imieniu wszystkich, których domy może jeszcze okraść.
W tym przypadku było trudno. Szanuję przemianę tego człowieka, choć on sam w nią nie wierzy, ale nie pojmuję motywów, tłumaczeń i metod.
To nie odwaga, raczej ćwiczenie z trzymania nerwów na wodzy, ćwiczenie z szukania człowieka w człowieku...


Joanna Racewicz podczas rozmowy zachowała powagę i nie uległa emocjom. Prawdopodobnie będzie to ciekawy materiał.

PC

Więcej o: