• Link został skopiowany

VMA 2016. Taylor Swift to wielka nieobecna tegorocznej gali, ale Kanye West o niej pamiętał. 4 minuty wystarczyły, by jej dopiec

Kanye West miał do swojej dyspozycji cztery minuty na scenie podczas imprezy MTV VMA. Co miał do powiedzenia na temat nieobecnej Taylor Swift?
Kanye West, Taylor Swift
AP / Bulls

Taylor Swift tym razem nie pojawiła się na rozdaniu nagród MTV VMA, mimo że, jak podaje "Hollywood Life", przebywała wówczas w Nowym Jorku. Piosenkarka, która ostatnią płytę wydała w 2014 roku, wszystkie nagrody za nią zgarnęła już podczas poprzedniej imprezy, a tym razem nie otrzymała żadnej nominacji.

Na miejscu był jednak Kanye West, który zadbał o to, żeby o Swift nie zapomniano. To, że wykorzysta okazję, żeby w mniej lub bardziej wyrafinowany sposób z niej zakpić, było bardziej niż pewne.

MTV podarowała Westowi aż cztery minuty na scenie, po których miał zaprezentować swój najnowszy klip. Raper mógł z tym czasem zrobić, co tylko chciał. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wykorzystał go w szczytnym celu, mówił bowiem głównie o przemocy wobec czarnej społeczności amerykańskiej. Jednak między słowami udało mu się "wcisnąć" nieprzyjemny komentarz w stosunku do Swift. Po raz kolejny mąż Kim Kardashian podkreślił w nim, że przed wypuszczeniem piosenki "Famous", w której padły słynne już słowa "uczyniłem tę s**ę sławną", spytał ją o pozwolenie na wykorzystanie jej wizerunku.

W zeszłym tygodniu w Chicago zamordowano 22 osoby. Ludzie podchodzili do mnie i mówili: (zamiast nich,) niech to będzie Taylor. Ale, stary, ja kocham wszystkich artystów. Dlatego do niej zadzwoniłem - tłumaczył.

Między słowami odniósł się też do wydarzenia, które zapoczątkowało konflikt pomiędzy nim a piosenkarką. Przypomnijmy: w 2009 roku podczas rozdania tych samych nagród West wkroczył na scenę, gdy swoją statuetkę odbierała właśnie Swift, i przerwał jej przemówienie, mówiąc, że to Beyonce powinna zgarnąć tytuł.

Prawdopodobnie za jakąś chwilę mój teledysk do "Famous" przegra z Beyonce. Ale nie mogę się gniewać, przecież zawsze chcę, żeby to Beyonce wygrywała - powiedział, nawiązując do wydarzeń z 2009 roku.

Publika od razu to łyknęła, a przez całe przemówienie, w którym odniósł się też do swoich idoli, żony i polityki, skandowano "Yeezy, yeezy!". Mniej entuzjastyczne były media, które nie wierzyły w zarozumiałe zachowanie rapera. Jego wystąpienie dosadnie i jakże celnie skomentowało "Page Six", pisząc:

Ego Kanye Westa nadal jest nie do okiełznania

Kolejny nieprzyjemny gest pochodził od Calvina Harrisa, byłego chłopaka Swift, który zgarnął tego wieczoru nagrodę w kategorii "Best Male Video". Muzyk nie mógł uczestniczyć w imprezie, ale udało mu się nagrać przemówienie, które miało być puszczone w razie gdyby udało mu się wygrać. Piosenka, która przyniosła mu statuetkę, to "This is what you came for" nagrana w kolaboracji z Rihanną. To ten utwór poróżnił Harrisa i Swift, a niektórzy spekulowali nawet, że stał się powodem rozstania. Wyszło bowiem na jaw, że to piosenkarka jest autorką słów, ale jej wkład nigdy nie został doceniony.

Czy Harris postanowił się zrekompensować? Nie. W puszczonym podczas gali wideo szkocki DJ odnosi się do każdej osoby, która wzięła udział w tworzeniu "This is what you came for". Jedyną pominiętą była Swift.

Wow! Po pierwsze, przepraszam, że nie mogę z wami być, mam dziś koncert w Wielkiej Brytanii, w innym wypadku na pewno bym się pojawił. MTV, co za szaleństwo. Muszę z całego serca podziękować Rihannie. Za każdym razem, gdy razem nagrywamy, wnosisz coś magicznego do projektu. Emil Nava, reżyser - jesteś legendą, jesteś moim ulubionym człowiekiem na całym świecie, dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Do wszystkich, którzy wspierali tę piosenkę, którzy obejrzeli wideo - kocham was. Dziękuję, to niesamowite. Dziękuję, MTV - powiedział.

Teoretycznie nieobecność Taylor Swift na rozdaniu nagród nie powinna wzbudzać niepokoju. Media jednak rządzą się swoimi prawami, dlatego odkąd tylko zorientowano się, że artystka nie stanie na czerwonym dywanie, zaczęto snuć domysły, co było powodem jej rezygnacji z udziału w tak wielkim święcie muzyki. Czyżby Swift podejrzewała, że jej były partner oraz raper, z którym jest w konflikcie nie pierwszy raz, spróbują znów jej dopiec?

MK

Więcej o: