Kto oczekiwał po tegorocznym Konkursie Piosenki Eurowizji festiwalu kiczu i cekinów - jak to bywało w poprzednich latach - mógł być nieco zdziwiony. Oczywiście w pierwszym półfinale były i cekiny, i kiczowate piosenki (choć wyjątkowo niewiele), ale było nie tylko to, a to warto ocenić na duży plus.
Po pierwsze usłyszeliśmy dużo różnorodnej muzyki, a nie tylko mdłego popu. Największe niespodzianki? Głos Serhata, wokalisty z San Marino, przywodzący na myśli manierę Leonarda Cohena, czy energetyczny występ rockowej grupy z Czarnogóry.
To jednak nie wszystko. Konferansjerka Mansa Zelmerlowa i Petry Mede powinna przejść do historii. Absolutnym przebojem był autoironiczny film o tym, dlaczego Szwecja tak dobrze radzi sobie w konkursach eurowizyjnych (zwyciężyli 6 razy). Wszystko zaczęło się od przygnębiających lat 70.
Gdybym wtedy żył, to bym się zabił - usłyszeliśmy od bohatera filmu.
Wnioskiem z filmu naszpikowanego kąśliwymi żartami o szwedzkiej mentalności było: śpiewanie to jedyne, co Szwedom wychodzi, więc postanowili wziąć udział w Eurowizji, aby udowodnić, że nie są europejskim popychadłem.
Martin Meissner / AP (AP Photo/Martin Meissner)Jednak podczas półfinału w Sztokholmie były nie tylko zabawne momenty. Pierwszy raz w historii konkursu tak wyraźnie zaznaczył się wątek polityczny. Już na początku koncertu usłyszeliśmy od gospodarzy wieczoru takie słowa:
To wieli zaszczyt być być tutaj, być częścią tego, co składa hołd jedności, a nie podziałom - powiedział Zelmerlow.
Prawdziwy manifest oglądaliśmy jednak na zakończenie imprezy. Wówczas dobitniej zaznaczono, o jedność wobec jakich kwestii:
Europa stoi wobec największych trudności od lat. Ale nie tylko Europa. Na całym świecie na nowy dom czeka 60 mln uchodźców - powiedzieli gospodarze. - Przed Wami "The Grey People"!
Tymi słowami zapowiedziano występ tanecznej grupy, której krótki i poruszający spektakl miał zwrócić uwagę na problem uchodźców. Choreografia nosiła wymowny tytuł "Szarzy ludzie" ("Grey People").
Chcemy, aby ludzie zatrzymali się chwilę i pomyśleli. Naszym występem chcemy zaszczepić ciepło i nadzieję na większą empatią ludzi - powiedział w rozmowie z Escreporter.com Sven Stajanovic.
Gdy występ dobiegał końca, ludzie wiwatowali. Na zakończenie tancerze zamiast się ukłonić, zeszli ze sceny, przeszli przez barierki i weszli w widownię. Ten gest był aż nadto wymowny. Rozległy się gromkie i długie brawa. Ludzie wzięli się za ręce w geście solidarności. Wiele osób było wzruszonych.
Martin Meissner / AP (AP Photo/Martin Meissner)Jaki będzie drugi półfinał? Czy równie zaangażowany? Dowiemy się już 12 maja. Wtedy też poznamy odpowiedź na pytanie, czy Michał Szpak dołączy do grona finalistów.
ZI