Beyonce zdecydowała się zwolnić swojego menedżera i zatrudnić na jego miejsce swojego męża - donosi dailymail.co.uk . Piosenkarka zakończyła swoją współpracę z Faisalem Durranim i od tej pory zamierza powierzyć wszystkie sprawy związane z jej karierą Jay-owi Z. To nie pierwsza jej decyzja o tym, aby interesami zajmował się ktoś z rodziny - przez wiele lat menedżerem wokalistki był jej ojciec, Matthew Knowles. Dziś najwyraźniej uznała, że czas najwyższy oddać jego dotychczasowe zadania w ręce ukochanego.
Co wywołało tę decyzję? Jak się okazuje, Jay-Z jest nieoficjalnym menedżerem Beyonce od bardzo dawna - jest do tego stopnia zaangażowany w jej pracę, że gwiazda nie wyobraża sobie już zorganizowania trasy koncertowej bez jego pomocy. Od czasu ich ostatniego występu na gali Grammy nikt nie ma też wątpliwości, że oboje doskonale się razem czują nie tylko w domu, lecz także na scenie. Być może więc powinniśmy się spodziewać, że z tej bliskiej współpracy wynikną także kolejne wspólne piosenki?
Pojawia się jednak wątpliwość, czy łączenie spraw prywatnych i zawodowych jest dobrym pomysłem. Z całą pewnością ułatwi opiekę nad córeczką Blue Ivy , ale czy nie zabije romantyzmu w związku? Wygląda na to, że to niemożliwe - od czasu wyprodukowania ich pierwszego wspólnego singla minęło już 11 (!) lat, a oni nadal są "Crazy In Love".