Ciąg dalszy kłopotów z prawem Justina Biebera . W środę kanadyjki gwiazdor stawił się na posterunku policji w Toronto po tym, jak został oskarżony o napaść na kierowcę limuzyny 30 grudnia ubiegłego roku. Miał go uderzyć kilka razy w głowie. W otoczeniu ochroniarzy musiał się przeciskać przez ogromny tłum fotoreporterów. Bieber był jedną z sześciu osób, które tego wieczora podróżowały limuzyną zamówioną pod jeden z nocnych klubów.
Podczas przejazdu grupy do hotelu nastąpiła sprzeczka pomiędzy kierowcą i jednym z pasażerów limuzyny - czytamy na stronie BBC komunikat policji.
Tymczasem internauci znowu wyrazili swoją niechęć do Biebera. Prawie 180 tysięcy osób podpisało znajdującą się na stronie "We the people" petycję domagającą się od rządu Stanów Zjednoczonych deportacji muzyka do ojczystej Kanady.
My, naród Stanów Zjednoczonych, czujemy że jesteśmy źle reprezentowani w świecie kultury. Chcielibyśmy, aby niebezpieczny, lekkomyślny, mający niszczący wpływ i nadużywający narkotyków Justin Bieber został deportowany, a jego zielona karta unieważniona. Jest on nie tylko zagrożeniem dla bezpieczeństwa naszych obywateli, ale również ma bardzo zły wpływ na młodzież. My, naród, życzymy sobie, żeby Justin Bieber został usunięty z naszego społeczeństwa.
Zgodnie z prawem, petycja musi zostać rozpatrzona, jeżeli w ciągu 30 dni zbierze ponad 100 tysięcy podpisów. Absurd? Może, ale teraz administracja Baracka Obamy będzie musiała zupełnie serio rozważyć, czy Justin Bieber zasługuje na pobyt na terenie Stanów Zjednoczonych. Aktualny stan petycji możecie zobaczyć tutaj .
AP/Nathan Denettealex