Internauci i krytycy bezlitośnie kpią z nowego serialu " Miłość na bogato " (Zobacz: Miażdżąca krytyka "Miłości na bogato": Bogactwo jest, ale rodem z bazaru", miał być splendor i szampany, wyszło wiejsko ), jednak jego twórcy nie przejęli się tym, tak jak można by się było spodziewać. Fala szyderstw i żartów potwierdza ich zdaniem sukces produkcji. Nie są też tym zaskoczeni.
Spodziewaliśmy się hejtu, bo Polska hejtem stoi. Tym bardziej, że to bardzo specyficzny projekt i z tego co wiem, pierwszy w Polsce - powiedziała Barbara Wiśniewska, producentka kreatywna VIACOM International Media Networks North Europe w rozmowie z Michałem Falem w Natemat.pl.
Podobnego zdania jest również pomysłodawca serialu, Alan Sperling.
Program ma bawić, ale w swym założeniu jest też "serialem, o którym się mówi". Uważam, że jak dotąd udało się nam osiągnąć sukces na obu tych polach - powiedział podkreślając, że żadna z poprzednich produkcji stacji muzycznej Viva, nie miała wcześniej takiej oglądalności online.
Wydawać się może jednak, że twórcy serialu są tak samo rozgarnięci jak aktorzy wcielający się w nim w główne role. Nie przyjmują bowiem do wiadomości, że produkcja jest najzwyczajniej w świecie słaba, a hejt uzasadniają w ten sposób:
Myślę, że ci, którzy to robią, chcą się po prostu lepiej poczuć - twierdzi Sperling. - Mam wrażenie, że teraz w dobrym tonie jest hejtować "Miłość na bogato", bo wtedy jest się cool - dodaje Wiśniewska.
Dodają też, że główna krytyka nie pochodzi od osób, do których serial nie jest skierowany. Grupa docelowa to kobiety w wieku 13-29 lat.
Bardzo cenię panią Karolinę Korwin Piotrowską, ale z całym szacunkiem, to nie jest serial dla niej - mówi Barbara Wiśniewska.
Sperling opowiedział także o tym, że show nie jest polską odpowiedzią na zachodnie seriale typu "The Hills". Ponoć serial jest "szytym na miarę projektem przeznaczonym specjalnie na Polskę". Twórca serialu będąc w Polsce zafascynował się pojęciem "bananowej młodzieży" i chciał udowodnić, że "bycie zdradzonym boli tak samo także wtedy, gdy jest się bogatym". Brzmi to jednak jak kwestia jednego z bohaterów "Miłości na bogato".
Odpowiedzieli także na zarzuty, co do dialogów. Tłumaczą, że "aktorzy" dysponują jedynie ramowym scenariuszem, nikt nie pisze im kwestii, ich wypowiedzi są spontaniczne i posługują się oni swoim własnym językiem. W jego niedoskonałościach widzą tylko zalety.
Mówią językiem "ulicy", tak, jak młodzi ludzie mówią na co dzień. To nie jest język literacki - przekonuje Wiśniewska. - Doskonałość zawsze wpędza w kompleksy i depresję. A my chcemy, żeby nasz widz relaksował się oglądając nasze produkcje, a nie łapał doła zaraz po wybrzmieniu czołówki.
Kupujecie to? Nam wydaje się, że twórcy zapomnieli, że hejt i krytyka to nie to samo.
aga