Na przyjazd księżnej Kate do szpitala St. Mary w Londynie fotoreporterzy czekali od kilku tygodni . Ale mimo że pod placówką wyrosło namiotowe miasteczko i las drabin, książęcej parze udało się przechytrzyć media.
Jak podaje People.com, Kate i książę William do szpitala przyjechali mało uczęszczaną drogą za budynkiem. Do prywatnego skrzydła szpitala, "Lindo Wing", weszli innym wejściem przez skrzydło im. Mary Stanford. Książęcą parę około 5.30 rano przywiozły dwa zwykłe miejskie samochody.
Kate wyglądała na całkiem spokojną - przytacza relację jednego z fotoreporterów "The Times" - Przyjechali normalnymi samochodami - range roverami, wyglądały jak taksówki albo samochody z wypożyczalni.
Podobno tylko dwóm fotografom udało się uchwycić ten moment.
Wszystko trwało dosłownie chwilkę. Bardzo dyskretni i bardzo szybcy. Nikt nie poznał, że to oni - czytamy dalej w tym samym artykule.
To doprawdy niewiarygodne, że tabuny dziennikarzy dały się wywieść w pole. Znów więc sprawdziło się powiedzenie: najciemniej zawsze pod latarnią.
karo