• Link został skopiowany

"Rewolucje" jak z BOLLYWOOD! Miłość, kadzidła i hinduskie tańce

Magda Gessler wyprowadza restaurację na prostą i stara się naprawić relacje między jej właścicielami.
Magda Gessler
fot. TVN

O pomoc restauratorki poprosiła właścicielka zielonogórskiej restauracji "Namaste India". Kobieta nie radziła sobie z prowadzeniem lokalu, który przynosił coraz większe straty. Nie dość, że wierzyciele zaczęli domagać się spłaty długów, to jeszcze pochodzący z Indii mąż, współwłaściciel "Namaste", nie wkładał praktycznie żadnego wysiłku w pomoc żonie. Problemy zawodowe i finansowe zaczęły się mocno przekładać na sytuację w małżeństwie.

Magda Gessler jak zwykle zaczęła od przeprowadzenia rekonesansu. Mimo że na jedzenie przyszło jej czekać dłużej niż myślała, same potrawy zadowoliły jej wymagające podniebienie. Ogromny minus przyznała jednak za wystrój lokalu i panującą w nim atmosferę.

Zaraz przy wejściu palą się ciągle jakieś kadzidełka. Przecież to odstrasza ludzi. - narzekała Gessler - Jak ktoś nie lubi tego zapachu, to przecież może się porzygać! Ja sama prawie się duszę. Poza tym Indie kojarzą się z jasnymi barwami i wesołością, a tu ściany wyglądają, jakby ktoś je pomalował śmietaną do barszczu ukraińskiego.

Inspekcja zaplecza też nie wypadła pomyślnie. Za barem przewalało się pełno szpargałów.

Jakieś długopisy, jakiś portfel, telefony.... No ludzie, to jest miejsce pracy, a nie jakiś składzik! - pomstowała prowadząca.

Do tego podłoga była przerażająco brudna. Poproszona o przetarcie podłogi mokrą szmatką kelnerka sama skrzywiła się z obrzydzeniem.

Nie lepiej wyglądała sytuacja w kuchni. Gdy Gessler zauważyła powgniatane, opalone garnki, zaczęła wściekle rozrzucać je po podłodze. A gdy tylko dotknęła półki z przyprawami, ta przechyliła się, a zawartość wszystkich słoików momentalnie wylądowała na podłodze.

Przecież to jest jakiś dramat. Nie można w takich warunkach gotować jedzenia dla gości. Proszę kupić nowe garnki, cały zestaw najlepiej. A teraz cała ekipa sprząta lokal, a ja zabieram właścicieli na rozmowę. - zaordynowała restauratorka.

Gessler nakłoniła małżonków do szczerej rozmowy i porównania swoich oczekiwań nie tylko względem interesu, ale i związku. Okazało się, że mimo napięcia wywołanego kryzysem w finansach, mąż i żona mają podobne potrzeby i dobrze rozumieją się nawzajem. Kilka szczerych słów oczyściło atmosferę między właścicielami i Gessler mogła wreszcie zabrać się za poważne zmiany. Jako że do tej pory lokal świecił pustkami, restauratorka załatwiła darmową reklamę dla "Namaste". Zaprosiła dziennikarkę lokalnej gazety na wywiad z właścicielką. Kobieta, która już wcześniej dość mocno przywiązała się do Magdy Gessler, rzuciła jej się na szyję z podziękowaniami.

Potrawy nie wymagały praktycznie żadnych interwencji, prowadząca mogła się więc skupić na zmianie wystroju wnętrza, dopracowaniu karty dań i przeprowadzeniu uroczystego otwarcia. Okazało się ono dużym sukcesem. Gessler przygotowała dla zgromadzonych gości niespodziankę - po obfitym posiłku porwała ich do tańca wraz z dwójką zaproszonych hinduskich tancerek.

Ponowna wizyta w lokalu okazała się równie przyjemna. Właściciele, pełni nowej energii, twórczo rozwinęli pomysły podsunięte im przez Gessler. Kuchnia także stanęła na wysokości zadania. W ramach podziękowania restauratorka otrzymała od ekipy prezenty. Opuszczała "Namaste" w tradycyjnej indyjskiej biżuterii, z wielkim bukietem kwiatów i w świetnym humorze.

Wreszcie jest tu restauracja z prawdziwego zdarzenia. Aż żal mi opuszczać to miejsce! - stwierdziła rozradowana prowadząca "Kuchennych rewolucji" - Wiem jedno. Mam tu swoje miejsce. Na pewno będę tu wracać.

tommy

Zobacz także:

Magda Gessler ŚPIEWA? HIT Internetu!

Gessler w show: Salmonella, cholera i inne g**no. Kelner pije przed pracą, a kucharz chce być SZEFEM

Uczestniczka show oskarża Gessler: Rewolucji nam nie zrobiła, ale wyciągnęła rodzinne brudy

Więcej o: