Nie ma to jak wybrać się na koncert "prawdziwej" gwiazdy. Britney Spears wystąpiła w środę w Vancouver i jej koncert z pewnością przejdzie do historii. Księżniczka popu wyszła na scenę, aby zejść z niej po 15 minutach. Fani oczekiwali na jej powrót przez następne pół godziny.
Co jej się nie podobało? Z głośników odezwał się damski głos:
- Budynek jest strasznie zakopcony. To bardzo uciążliwe dla wszystkich osób na scenie łącznie z panią Spears. Prosimy o zgaszenie wszystkich papierosów. W tym budynku nie można palić. Koncert zostanie wznowiony w momencie, gdy scena zostanie oczyszczona z dymu.
Tak też się stało, ale fani i tak wyszli zniesmaczeni. Po pierwsze, emocje dawno opadły, po drugie, Britney wcale nie zagrała koncertu do końca. Zagrała jeszcze trzy numery i pożegnała widownię okrzykiem:
- Vancouver nie pal zioła.
Nic dziwnego, że fani się wkurzyli. Chyba nie ma się tam już co pokazywać.