Jak informują wiadomości.gazeta.pl gwiazdor BBC podczas nagrania jednego ze swoich programów "odrobinę naciągnął fakty". Podczas testowania w programie Top Gear samochodu z napędem elektrycznym, Jeremy Clarkson zasugerował, że auto wymaga doładowania baterii. Według producentów pojazdu, w czasie jazdy testowej energii wcale nie zabrakło. Właściciel marki Tesla oskarżył BBC o fałszowanie rzeczywistości.
W odcinku wyemitowanym 14 grudnia najpierw wyrażał się o Tesli Roadster w superlatywach. Powiedział między innymi, że prowadzenie wartego 92 tysiące funtów auta na baterie dostarczyło mu tyle przyjemności, że prawdopodobnie w piekle spadł śnieg. Później jednak zasugerował, że w czasie jazdy testowej samochodowi zabrakło energii. Clarkson powiedział: "To auto radziło sobie naprawdę świetnie. Aż tu nagle..." W tym momencie muzyka została wyciszona, a kamera pokazała rozczarowanego prezentera. W kolejnej scenie wszyscy trzej prowadzący Top Gear wpychali samochód do garażu. Clarkson dodał, że ładowanie baterii auta zajmuje wieki.
Nieładnie. Firma, która skonstruowała samochodu i oficjalnie zaprotestowała przeciwko takiego rodzaju manipulacjom.