Amy Winehouse publicznie zwyzywała mężczyznę w jednym z pubów w Camden w Londynie, po czym kilkakrotnie, bez wyraźnej przyczyny uderzyła go w twarz.
Piosenkarka siedziała i popijała piwo w pubie Dublin Castle, gdy nagle przypuściła całkowicie niesprowokowany atak na Wayne'a Lindsay . Wayne stał za artystką w kolejce do baru, gdy ta nagle odwróciła się do niego, zwyzywała go a następnie bez jakiejkolwiek przyczyny uderzyła w twarz. Mężczyzna powiedział prasie:
Stała przede mną, gdy nagle odwróciła się i trzy razy przywaliła mi w twarz. Nie mogłem w to uwierzyć. Przecież nawet słowem się do niej nie odezwałem ani jej nie dotknąłem.
Pomimo że Wayne z całą pewnością twierdzi, że niczym Amy nie sprowokował, przyznał, że artystka wyglądała, jakby była na niego o coś wściekła:
Po prostu jej odbiło. Zupełnie, jakby jakieś głosy w jej głowie podburzyły ją przeciwko mnie.
Na miejscu natychmiast pojawiła się ochrona, ale szybko okazało się, że to Wayne, a nie Amy potrzebuje pomocy. Chwilę później piosenkarka wybiegła z baru.
Kilka godzin później Amy spoliczkowała pod swoim domem fana, który chciał zrobić sobie z nią zdjęcie, o czym plotek pisał już wcześniej. Najwyraźniej dziewczyna miała zły dzień.
Podobno w obydwu przypadkach Amy stwierdziła, że zaatakowała tych jegomości, ponieważ macali ją po tyłku. Jakoś ciężko uwierzyć, żeby ktokolwiek chciałby macać Amy Winehouse po tyłku. Przecież tam nie ma na czym ręki oprzeć!!
MK
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!