Pracownicy początkowo podchodzili do nagrania z rezerwą. Z jednej strony było bardzo słabe jak na singiel i jak na możliwości Spears, ale z drugiej - koperta została źle zaadresowana, co zdawało się potwierdzać autentyczność pochodzenia paczki. Ostatecznie zdecydowano się dać płytę do oceny Brianowi - pracownikowi TMZ i zarazem wielkiemu fanowi Britney. Po przesłuchaniu padł werdykt: "Jestem pewien, że to jej głos. Ta piosenka jest tragiczna, ale to na pewno ona."
Jego opinia nie różni się wiele od naszej. Spears powinna postawić na coś bardziej wpadającego w ucho, jeśli chce przypomnieć o sobie światu. Zresztą posłuchajcie sami:
Niedługo po tym okazało się, że nagranie pochodzi z.. 2003 roku, a w internecie krążyło już w 2006. Co więc skłoniło Britney do przesłania go redakcji TMZ? Darujmy sobie jednak próby odpowiedzenia na to pytanie - wszyscy dobrze wiemy, jak bardzo złożona jest psychika Spears.
Zdajmy sobie sprawę z czegoś innego. Każdy kolejny kawałek, który wycieknie do mediów, jest gorszy od poprzedniego. Czy więc któryś z nich zasługuje na miano singla? Czy Britney ma szansę trafić dzięki jednemu z nich na czołówki list przebojów? Na odpowiedź będziemy musieli poczekać do 2008 roku, kiedy to pojawić ma się nowy krążek Spears. Tymczasem powspominajmy stare czasy:
I z ostatniej chwili... ochroniarz Britney usłyszał zarzut pobicia dwóch paparazzi. Do incydentu miało dojść w jednym z hoteli-kasyn w Las Vegas. Spears była tam z dwoma synami i obstawą oczywiście. Wtedy dwóch fotoreporterów zaczęło pstrykać jej zdjęcia. Do akcji wkroczył ochroniarz z synem Brit na ręku. Walnął jednego z paparazzi, a drugiego pchnął na ścianę - na szczęście w międzyczasie oddał dziecko Brit. Przyjechała policja. Poturbowani fotoreporterzy twierdzą, że bodyguard ich zaatakował. Britney utrzymuje, że tylko bronił jej przed namolnymi paparazzi.