• Link został skopiowany

Zagrała w "Sukcesji", a teraz wróciła wspomnieniami do przykrej sytuacji sprzed lat. Chodziło o polską milicję

Dagmara Domińczyk robi zawrotną karierę za oceanem. Rolą w "Sukcesji" zaskarbiła sobie sympatię krytyków i publiczności. Teraz w związku z premierą produkcji "Miasto jest nasze" wróciła wspomnieniami do dramatycznej sytuacji, która miała miejsce w Polsce. Uczestniczyła w niej polska milicja.
Dagmara Domińczyk
East News

Więcej informacji na temat Dagmary Domińczyk znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl

Dagmara Domińczyk nie zwalnia tempa. Aktorka odkąd zachwyciła wszystkich rolą Karoliny Novotney - szefowej działu PR w firmie Waystar Royco, jej gwiazda na arenie międzynarodowej bardzo rozbłysła. Teraz szykuje się nowa produkcja z udziałem Dagmary Domińczyk "Miasto jest nasze", która opowiada o kulisach pracy jednostki specjalnej Departamentu Policji Baltimore. Aktorka w związku z promocją filmu udzieliła wywiadu dla "Vanity Fair", w którym wróciła do trudnych dla niej przeżyć sprzed lat.

Zobacz wideo Oni też mają polskie korzenie. Te nazwiska mogą was zaskoczyć

Dagmara Domińczyk opowiada o polskiej milicji. Padło wiele gorzkich słów

Na początku rozmowy dziennikarka "Vanity Fair" zapytała Dominikę Domińczyk, czy kiedy czytała scenariusz, to myślała nad tym, jak zachowują się policjanci w USA. Aktorka nie do końca odpowiedziała na to pytanie, w zamian za to wróciła wspomnieniami do przykrej sytuacji, która spotkała jej ojca w Polsce.

W tamtym czasie gliniarze w Polsce, pracujący dla opresyjnego rządu, nazywani byli milicją, nawet nie mówiło się na nich policja. To byli "bad guys", ale swoi. To byli polscy mężczyźni, którzy opowiedzieli się po złej stronie historii. Byliśmy narodem marionetek, naprawdę, dla Związku Radzieckiego - podkreśliła aktorka.

Potem wspomniała o swoim ojcu, który był działaczem opozycyjnym w czasach w PRL, uczestnikiem strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 roku oraz pierwszym przewodniczącym Międzyzakładowej Komisji Związkowej NSZZ Solidarność Regionu Świętokrzyskiego. Przez działalność polityczną w pewnym momencie zajęła się nim milicja. Aktorka nie może o tym zapomnieć do teraz.

Dorastałam w przekonaniu, że gliniarze zabrali mi tatę, że byli skorumpowani. To wpłynęło na moje dorastanie. Zawsze bałam się policji, bo to wydarzenie tak wryło się w moją psychikę. Dobrze pamiętam noc, gdy przyszli i zabrali tatę.

Suchej nitki nie zostawiła także na amerykańskich policjantach, którzy też jej zdaniem nie są święci.

Jestem biała i byłam traktowana jak biała osoba, mimo że jestem imigrantką i nie znałam angielskiego. Tak jak i moi rodzice. Doświadczyli dyskryminacji, ale nie w takim stopniu jak czarnoskórzy obywatele tego kraju. Nie chcę tu siedzieć i udawać, że wiem, czego doświadczają. Ale chcę, żeby otwarcie się o tym mówiło - zaapelowała.

Co myślicie o słowach aktorki?

Więcej o: