Po śmierci Krzysztofa Krawczyka wiele osób chętnie wraca wspomnieniami do znajomości z piosenkarzem. Jego wieloletni menedżer i przyjaciel, Andrzej Kosmala właśnie udzielił szczerego wywiadu.
Andrzej Kosmala zdecydował się udzielić wywiadu magazynowi "VIVA!". Opowiedział o początkach znajomości z Krawczykiem. Wówczas myślał, że pomoc muzyka jest interesowna.
Na początku sądziłem, że chce w ten sposób zdobyć moją sympatię i pomoc przy starcie do solowej kariery. Ale szybko przekonałem się, że to taki człowiek, który daje, nie licząc na nic w zamian.(...) Bez jego podbojów NRD nigdy nie ubrałbym tak elegancko moich dzieci. Przywoził im całe worki nowych ubrań i zabawek. O morzu alkoholu, którym umacnialiśmy naszą przyjaźń, nie wspomnę...- mówił Kosmala.
Były menedżer Krzysztofa Krawczyka wspominał również początki związku Krzysztofa i Ewy Krawczyków. Jak się okazuje, nie należały do najłatwiejszych.
Poznał Ewę w odpowiednim momencie. Czuł się w Stanach samotny, był spragniony miłości. To nie był kraj, gdzie spełnił się jego "american dream". (...) Po powrocie do Polski było im ciężko. Zamieszkali w domku w Grotnikach pod Łodzią. Brakowało im garnków, firanek, krzeseł. Spali na materacu. Ale Krzysztof miał taki przypływ energii, był tak szczęśliwy, że mógł pracować od rana do wieczora. Wkrótce umocnił swoją pozycję na polskiej scenie - wspomniał Kosmala.
Podczas rozmowy poruszono również temat wypadku samochodowego Krawczyka z 1988 roku. Piosenkarz o mały włos nie stracił życia.
(...) W bydgoskim szpitalu nie poznałem Krzysztofa i wyszedłem. A jak wróciłem, musiałem stać oparty o ścianę, żeby nie zemdleć. Tak miał zmasakrowaną twarz. Na drugi dzień powiedział przez zadrutowane zęby: "Dbaj o zespół, trzeba też kupić nowy samochód". Pomyślałem wtedy, że wyjdzie z tej tragedii... - dodał Krawczyk.
Krzysztof Krawczyk zmarł w Poniedziałek Wielkanocny. Muzyk zakażony koronawirusem trafił do szpitala, jednak żona artysty przyznała, że to nie COVID-19 był przyczyną jego odejścia, a choroby współistniejące. 17 kwietnia odbył się uroczysty pogrzeb artysty, podczas którego doszło do przepychanki słownej pomiędzy Marianem Lichtmanem, a wdową po Krawczyku.
ZOBACZ TEŻ: Brat Krzysztofa Krawczyka jest w ciężkim stanie. "Czekamy na najgorsze". Nawet nie wie o śmierci muzyka