Tilda Swinton miała żyć jak Diana. Zamiast małżeństwa z księciem wybrała miłosny trójkąt

Tilda Swinton pochodzi z brytyjskiej arystokracji i jako dziewczynka słyszała, że w przyszłości zostanie "żoną przywódcy jutra". Szybko jednak udowodniła rodzinie, że nie ma zamiaru wiązać się z księciem tylko dlatego, że się tego od niej oczekuje. Poszła własną, krętą ścieżką, która finalnie doprowadziła ją na sam szczyt. Aktorkę o niezwykłym talencie i niecodziennej urodzie doceniają dziś zarówno krytycy, jak i widzowie na całym świecie.

Tilda Swinton urodziła się 5 listopada 1960 roku. Jej ojcem był generał major sir John Swinton, były dowódca straży przybocznej brytyjskiej królowej. Wywodząca się z jednego z najstarszych szkockich rodów dziewczynka miała trzech braci. To oni mieli zapewnić przedłużenie rodziny. Od niej wymagano jedynie, by wyszła za mąż za arystokratę. "The Guardian" pisze, że kiedy była dzieckiem, pojechała na rozpoczęcie roku w szkole, w której uczyli się jej bracia. Tam usłyszała, że chłopcy to "przywódcy jutra". Kiedy sama zaczęła edukację, dyrektor jej szkoły wygłosił przemówienie, z którego dowiedziała się, że ona i jej koleżanki są "przyszłymi żonami przywódców jutra". 

Zobacz wideo Zwiastun pierwszego anglojęzycznego filmu Pedro Almodóvara - „Ludzki głos" z Tildą Swinton

Tilda uczęszczała do elitarnej szkoły West Heath Girls’ School, do której w tym samym czasie chodziła m.in.przyszła księżna Walii, Diana Spencer. Dziewczynka nie była jednak typową przedstawicielką arystokracji. Swinton się buntowała i naruszała wszelkie zasady, co nie podobało się zarówno dyrekcji, jak i jej starszym koleżankom. Portal jastrzabpost.pl pisze, że niektóre osoby z jej otoczenia nazywały ją nawet "brzydką lafiryndą". Tilda się tym jednak nie przejmowała. 

Myślę, że moja rodzina dość wcześnie zdała sobie sprawę, że nie zamierzam poślubić księcia

- powiedziała aktorka w rozmowie z "The Guardian".

Kiedy miała 19 lat, odnalazła swoje miejsce w polityce. Została wówczas członkinią Komunistycznej Partii Wielkiej Brytanii, jakby na przekór rodzinie.

Spotkania były dla mnie świętością, chociaż nie wierzyłam w możliwość zbiorowych działań w jednym celu. Imponowała mi siła drzemiąca w grupie. Byłam wtedy zbuntowaną 19-latką

- przyznała w jednym z wywiadów. Ostatecznie jednak, po odebraniu dyplomu ukończenia szkoły,  zrezygnowała z członkostwa w partii. Postanowiła wówczas, że zrobi sobie przerwę w edukacji i postanowiła pracować jako wolontariuszka w Afryce. W późniejszym okresie studiowała literaturę i socjologię na University of Cambridge. Niedługo potem po raz pierwszy wyszła na scenę.

Kariera aktorki szybko rozkwitła. Odkrył ją Derek Jarman

Kariera aktorska Tildy Swinton zaczęła się w teatrze. Młoda kobieta odnosiła pierwsze sukcesy na scenach w Edynburgu. W późniejszych latach dołączyła do jednego z największych brytyjskich zespołów teatralnych, Royal Shakespeare Company. Przełomowym momentem w życiu zawodowym Swinton była jednak współpraca z reżyserem Derekiem Jarmanem. Poznali się w 1986 roku, kiedy zdiagnozowano u niego wirusa HIV. Artyści zbliżyli się do siebie i stworzyli razem siedem filmów. Ich twórczą współpracę przerwała śmierć Jarmana, który zmarł na AIDS w 1994 roku. Reżyser był twórcą filmów eksperymentalnych o niepowtarzalnej estetyce i to on odkrył w Tildzie niezwykły talent. Pierwszą produkcją Jarmana, w której zagrała Swinton, był  "Caravaggio", który otworzył jej drzwi do świata filmu.

 

Relacja z Jarmanem przekraczała sferę profesjonalnej współpracy. Między aktorką a reżyserem rozwinęła się przyjaźń. Tilda stała się dla niego muzą, choć ona sama nie lubi tego określenia. On był dla niej mentorem i prawdziwą inspiracją. Jego ekscentryczny sposób myślenia i tworzenia filmów silnie na nią oddziaływał.

Swinton kontynuowała swoją filmową karierę, zyskując uznanie za role w bardzo różnorodnych produkcjach. Zagrała w takich filmach jak "Orlando", który stał się kamieniem milowym w jej karierze czy "Michael Clayton", za który otrzymała Oscara. Wiele osób zna ją także z roli Białej Czarownicy w "Opowieściach z Narnii".

 

Życie miłosne Tildy Swinton wzbudzało sensację. Szczególnie związek z młodszym mężczyzną

Tilda Swinton jest uznawana za osobę prowadzącą niekonwencjonalny tryb życia. Odnosi się to szczególnie do jej życia osobistego i relacji miłosnych. "Daily Mail" pisze, że w 2008 roku media obiegła informacja, że aktorka żyje w trójkącie. Jednym z jej partnerów był młodszy od niej o 18 lat artysta Sandro Kopp, drugim - dramatopisarz John Byrne, z którym wychowywała bliźnięta. Ta niecodzienna relacja wywołała sporo kontrowersji, tym bardziej że Swinton otwarcie przyznała, że jest zakochana w obu mężczyznach. Choć ich układ nie był typowy, podkreślała, że wszyscy zainteresowani są z niego zadowoleni.

Kopp towarzyszył Swinton w podróżach, wspierał ją w czasie jej filmowych zobowiązań oraz towarzyszył jej w czasie kinematograficznych ceremonii. Byrne z kolei był długoletnim partnerem życiowym Tildy, z którym Swinton wychowywała dzieci i prowadziła dom. Aktorka twierdziła, że sposób funkcjonowania jej rodziny był po prostu inny, ale dla nich samych całkowicie naturalny.

Tilda Swinton wspiera osoby LGBT+. W Moskwie rozwinęła tęczową flagę

Gdy Tilda Swinton nie pracuje zawodowo, staje się głosem w sprawach społecznych, zwłaszcza tych dotyczących środowisk LGBT+. Kiedy w Rosji zostało wprowadzone prawo zabraniające "propagandy homoseksualizmu", Swinton wystąpiła na Placu Czerwonym w Moskwie z ogromną tęczową flagą, stając się symbolem sprzeciwu wobec represyjnych regulacji. Artystka, która straciła wielu bliskich przyjaciół z powodu AIDS, aktywnie wspiera też inicjatywy na rzecz walki z tą chorobą i poprawy życia osób zarażonych wirusem HIV. W wolnym czasie dba także o swój ogród w posiadłości w Szkocji oraz organizuje niezależne festiwale filmowe dla lokalnej społeczności. Żeby wziąć udział w jednym z nich, wystarczyło przynieść własnoręcznie przygotowane ciasto. 

Więcej o: