Jeśli czekaliście, aż "Big Brother" się rozkręci, już nie musicie. Ten program to porażka i zmienić to może tylko cud

Powrót "Wielkiego Brata" był zapowiadany hucznie. TVN był pewien, że ten odgrzewany kotlet znów zachwyci telewidzów. Ale oni są chyba większymi smakoszami, niż założył ktoś w produkcji. Takie miałkie "widowisko" w 2019 roku nie wystarcza.

Podstawą każdego telewizyjnego show są fajni bohaterowie. Akcja swoją drogą, ale czym byłaby "Azja Express" bez Małgosi Rozenek w parze z Radziem Majdanem? Czym nowa edycja "Tańca z Gwiazdami" bez Justyny Żyły? Wreszcie: czym pierwszy, pamiętany "Big Brother" bez Gulczasa, Manueli i Janusza? Akcja akcją, tańce tańcami, ale ludzie w każdym programie czy serialu szukają ludzi, którzy ich przyciągną, najlepiej takich, z którymi mogą się utożsamiać. Wydaje się, że producenci "Big Brothera" zupełnie o tym zapomnieli. Błąd.

Instagram to nie życie

TVN kierował się prostą zasadą. Ładni, młodzi ludzie, tacy, których można oglądać i "lajkować" na Instagramie. Ładni ludzie pracują w tej stacji, ładne są seriale tej stacji, to zróbmy i takiego "Big Brothera". Ale ktoś tu zapomniał o magicznym słowie "osobowość", które jest przecież słowem-klucz w każdym programie, w którym zwycięstwo zależy od sympatii widzów.

W pierwszym, legendarnym już "Big Brotherze" były emocje, były kontrowersje, ale też zbieranina ludzi, która w jakiś sposób odzwierciedlała społeczeństwo i zapewniała mieszankę wybuchową. Mieliśmy nieco wyniosłą piękność, prawilnego strażnika miejskiego, harleyowca, dziewczynę z małej, górskiej miejscowości, która bardzo pragnęła sławy i zabawną, pulchną dziewczynę z ogromnym dystansem do siebie. Wiadomo było, że będzie się działo, a jak bardzo udany był to casting, świadczy choćby to, że te osoby są znane i pamiętane do dziś.

Teraz już, kiedy TVN przedstawiał nowych mieszkańców, komentarze widzów były bezlitosne. I trudno się dziwić. Na pierwszy rzut oka widać tam kilku podobnych do siebie facetów w typie "drwala", atrakcyjne, młode dziewczyny i jedną kobietę po czterdziestce. To chyba po to, żeby nie było, że sami młodzi. Ludzie ci niewiele się od siebie różnią, więc jak program ma być ciekawy? Huśtanie się cały dzień na huśtawce, biadolenie, że jajko jest na twardo, a miała być jajecznica oglądalności nie uratuje. I potem poziom emocji jest taki, że w głosowaniu w programie, który miał być hitem ramówki, udział bierze 700 widzów.

Uczestnicy 'Big Brothera'Uczestnicy 'Big Brothera' TVN/player

"A czego się spodziewaliście, producenci?"

Na temat "Wielkiego Brata" wypowiedział się kilka dni temu Michał Witkowski. Pisarz jest nawet z nową edycją nieco powiązany, bo jeden z uczestników, który przedstawił się jako asystent psychologa z Londynu, okazał się jednym z aktorów serialu "19+" i chłopakiem, który na ściankach pozował właśnie wspólnie z Witkowskim. Ta aferka i ten mężczyzna to nadal jedne z najciekawszych punktów, bo przynajmniej coś można o nim powiedzieć, a to już dużo, ale do rzeczy.

Oni się dziwią, że w "Big Brotherze" wieje nudą i głodem.... A czego się spodziewaliście, producenci? (...) Trzeba było wziąć ludzi, którzy nigdy nie zrobili sobie selfie na insta, zrobienie se selfie na insta powinno od razu wykluczać w przedbiegach! Zróbcie BB z drwalami, ale nie takimi z reklamy barber shopu, tylko z prawdziwymi, co nie wiedzą nic na temat portali plotkarskich - pisał na Instagramie Witkowski.
Weźcie ze dwudziestu wygłodniałych drwali, dodajcie do nich dwie byłe prostytutki w wieku siedemdziesięciu lat i jeszcze z pięć osób od czapy, fotografa paparata i katolicką blogerkę modową, która musiałaby uciekać przed drwalami, ale nie miałaby gdzie :-) Babę - mohera i zakonnicę, niech staną na ściance z napisem Big Brother. PS. Zakonnica też powinna być prawdziwa, a nie taka z solarium i z kilometrowymi tipsami z pornola.
 

I znowu rozbija się o to samo, ZRÓŻNICOWANIE. My, naród, wcale nie chcemy oglądać tylko ładnych ludzi, chcemy ludzi takich jak my. Dlatego "Rolnik szuka żony" czy "Ślub od pierwszego wejrzenia" cieszą się taką popularnością, bo ci, co tam "występują" nie różnią się od nas, naszych rodzin czy sąsiadów. 

Nuda, nuda, nuda...

To, że nowy "Big Brother" jest przerażająco nudny, nie jest nawet opinią, to po prostu wiedza powszechna. Każdy, kto widział choć odcinek, mówi o straconym czasie. Oczywiście jak to bywa w przypadku takich "guilty pleasure", nikt nie ogląda, ale każdy (no, może sporo osób) wszystko wie.

Obejrzałam sobie na przykład odcinek 11 sezonu pierwszego (wszystkie odcinki, a nawet dużo więcej możecie zobaczyć na playerze). I naprawdę, miałam wrażenie, że te 40 minut ciągnie się w nieskończoność. Najpierw pojawił się konflikt. Kasia odkryła, że Tomek z niewielkich racji żywieniowych, które przypadają uczestnikom, przygotował już śniadanie. Było to jajko na twardo, ale Kasia nie lubi jajek na twardo. Konflikt eskalował, bo Tomek to zadufany w sobie ważniak, a Kasia jest wrażliwą dziewczyną i poszła płakać do pokoju. Potem, płacząc, zjadła swoje śniadanie. Niemiło się to ogląda, ale też pojawiające się z tyłu głowy pytanie "wtf?!" wcale nie pomaga.

Dramaty w domu Wielkiego BrataDramaty w domu Wielkiego Brata TVN

Później mogliśmy wysłuchać historii życia Justyny (to też jedna z tych już "znanych" uczestniczek, prowadzi popularny kanał na Youtubie). Dziewczyna opowiedziała, że miała kompleksy, wyleczyła je dzięki komplementom, których słuchała, pracując w barze, zrezygnowała z kariery modelki, bo wybrała miłość. Ok, dziękujemy, dalej.

Miałam szczęście trafić na odcinek dość ciekawy, bo taki, o którym "pisało się" w mediach. W nim Maciej Borowicz został wyrzucony z domu za groźby karalne. Ilość gniewu, przekleństw i mieszania z błotem, która wyszła z jego ust po tym, jak dowiedział się, że został nominowany przez pięć osób do opuszczenia domu, sprawia, że przestałam wierzyć, że uczestników faktycznie badali psychologowie. Teksty typu "grupa żeńska w domu "Wielkiego Brata" jest słaba, nie robi śniadań ani seksownych tańców" i krzyki, że "rozp***ę mu łeb, jak wyjdę" sprawiają, że zamiast głupkowatej rozrywki dostajemy jakiś dziwny pokaz samczej, patologicznej siły. 

Big BrotherBig Brother tvn

Prostactwo? Nie, to miała być prostota

Ilość prostactwa w programie jest większa niż w "Warsaw Shore", ale szczerze, jeśli macie do wyboru te dwa programy, wybierzcie propozycję od MTV. Przynajmniej coś się dzieje. Tu nic i nie liczcie na to, że będzie lepiej, idźcie lepiej na spacer.

Przemoc w 'Big Brotherze'Przemoc w 'Big Brotherze' TVN/player

Ci, którzy zyskują sympatię ludzi, to zazwyczaj proste osoby, takie zupełnie nieprzekombinowane, szczere, a nie wiedzące, jak wrzucić na Instagram zdjęcie, które zbierze tysiące "lajków". Takim człowiekiem był Janusz Dzięcioł, taki był choćby Dawid Podsiadło, którego ludzie pokochali i kochają do teraz. Zostawmy więc Instagram Instagramowi i nie przenośmy tego, co sprawdza się tam, do telewizji. Jeśli kogokolwiek podkusi, by odgrzać kotlet po raz czterdziesty ósmy i zrobić kolejną edycję, niech będzie tam podstarzały policjant z małej miejscowości, góralka z zasadami, fan disco polo, matka czwórki dzieci, ladacznica, która zrobi wszystko dla kariery i zagorzały katolik. Niech różnorodność nie polega tylko na tym, że mamy kilku Polaków z Londynu i jednego uczestnika zza wschodniej granicy, ale zaryzykujmy i pokażmy społeczeństwu kogoś czarnoskórego albo muzułmanina. A może by tak pójść na całość i wybrać ludzi, którzy nawet nie mają Facebooka?

Zobacz wideo

Justyna Michalska

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.