Rebecca Cheptegei uczestniczyła w XXXIII Letnich Igrzyskach Olimpijskich. Biegaczka reprezentowała Ugandę i ukończyła maraton na 44. miejscu. Po przyjeździe z Paryża wróciła do swojego życia codziennego i kontynuowała treningi. Niestety na początku września doszło do ogromnej tragedii. Były partner lekkoatletki, Dickson Ndiema, brutalnie ją zaatakował. Oblał biegaczkę benzyną i podpalił. Rebecca Cheptegei trafiła do szpitala z poparzeniami pokrywającymi 75 procent jej ciała. Lekkoatletka zmarła 5 września. Teraz media obiegła informacja o śmierci jej byłego partnera.
Po brutalnym ataku Dickson Ndiema również trafił do szpitala. Były partner olimpijki przebywał na oddziale intensywnej terapii. 30 procent ciała mężczyzny było pokryte poparzeniami. 10 września kenijski portal przekazał informację o tym, że były partner olimpijki również nie przeżył. "Szpital potwierdził, że Ndiema zmarł w poniedziałek wieczorem na oddziale intensywnej terapii, gdzie został przyjęty. Odszedł kilka dni po tym, jak Rebecca Cheptegei zmarła w tym samym szpitalu" - czytamy na stronie The Star. Tragiczna śmierć olimpijki wciąż wzbudza wiele emocji w mediach społecznościowych. "Taka młoda. Dlaczego on to zrobił?", "Wielka tragedia, ciężko w to uwierzyć" - piszą internauci.
Jak informują zagraniczne media, to prawdopodobnie spór o majątek miał być powodem kłótni, w wyniku której Dickson Ndiema zaatakował olimpijkę. - Słychać było, jak para kłóciła się przed domem. Podczas sprzeczki chłopak wylał na kobietę płyn, a następnie ją podpalił - przekazał szef lokalnej policji, Jeremiah Ole Kosiom. Ojciec zmarłej olimpijki nie krył ogromnego żalu i rozpaczy w mediach. - Zastanawiam się, dlaczego on chciał zabrać rzeczy, które należały do mojej córki - mówił Mzee Joseph Cheptegei. ZOBACZ TEŻ: Nowe wieści ws. śmierci uczestniczki "Top Model" i jej męża. Nie stwierdzono ran postrzałowych