Polska pięściarka ma zaledwie 20 lat. Pochodzi z Bieniowa, gdzie jej rodzice, Wiesława i Andrzej, mają gospodarstwo rolne ze stadniną koni. Mimo światowego sukcesu sportsmenka żyje skromnie. Nowe światło na tę kwestię rzuciło wyznanie jej ojca, który śledził ostatnie zmagania córki nie z samego Paryża, a sprzed telewizora we wspomnianej wsi.
Pięściarka finałową walkę stoczyła z Tajwanką Lin Yu Ting. Mimo przegranej jest dla nas ogromną dumą podczas tegorocznych igrzysk. Mogła przy tym liczyć na wsparcie swojego sportowego teamu i oczywiście rodziny. Niestety bliscy Julii Szeremety nie mogli pojawić się osobiście we Francji. Kibicowali córce prosto z Bieniowa, w którym jest zaledwie 13 domów. Wskutek zainteresowania medialnego samą sportsmenką, jej bliscy również postanowili otworzyć się przed kamerami. - Córka pięć lat w jednych butach chodziła. Można mi nie wierzyć, ale prawdę mówię. Ja przecież też groszem nie śmierdzę. Kiedyś wszystko, co miałem, inwestowałem w dom, w remont, w gospodarstwo - wyznał Andrzej Szeremeta w rozmowie ze Sportowymi Faktami.
Teraz czasy są trudne dla nas. Mówię szczerze. Za to wszystko, co mam na sobie, zapłaciłem sto złotych, na bazarze. Żeby jakoś wyglądać przed kamerami. Pierwszy raz od siedmiu lat buty sobie kupiłem, ale niczego nie żałuję. Wszystko, co mieliśmy, włożyliśmy w dzieci
- dodał. Zdjęcia rodziców sportsmenki znajdziecie w galerii.
Bokserka już we wczesnej młodości uwielbiała wszelkie formy aktywności fizycznej. Jej pierwszą pasją była jazda konno. - Jak miała trzy latka, posadziłem ją pierwszy raz na konia. Nie chciała zejść. Potem kupiliśmy jej kucyka, na którym jeździła bez przerwy. Wskakiwała na niego i pędziła do stawu, w którym razem pływali - wspominał Andrzej Szeremeta w rozmowie z "Faktem". Później przyszła pora na inne zajęcia. - Zimą musiałem kupić stół do tenisa stołowego, żeby miała zajęcie - dodał Szeremeta. Następnie przyszła pięściarka pokochała karate. Sumiennie podchodziła do treningów, co finalnie doprowadziło ją do wielu osiągnięć, ale już w boksie.