Prześladowczyni oskarżała Irenę Santor o śmierć innej piosenkarki. Musiała iść do sądu. "To było dramatyczne"

Irena Santor przeżyła wypadek samochodowy, w którym zginęła jej znana koleżanka, a później czekało ją wiele trudnych chwil. Musiała chodzić do sądu przez prześladowczynię, która zagrażała jej życiu. Kobieta oskarżała ją bowiem o śmierć Ludmiły Jakubczak.

Irena Santor zrezygnowała już ze śpiewania, ale nie unika dziennikarzy. Właśnie udzieliła wywiadu dla cyklu "Śladem ikon" emitowanego na dziendobry.tvn.pl. Wróciła w nim m.in. do trudnych momentów z życia i wypadku samochodowego. 5 listopada 1961 roku na oczach piosenkarki zginęła jej koleżanka po fachu. Mowa o wschodzącej gwieździe powojennej Polski - Ludmile Jakubczak. To ona śpiewała słynną piosenkę "Gdy mi ciebie zabraknie". A że Irena Santor nie odniosła wtedy poważniejszych obrażeń, musiała zmagać się z poważnymi oskarżeniami.

Zobacz wideo Majka Jeżowska o śmierci

Irena Santor skończyła z prześladowczynią w sądzie

Irena Santor przez wiele lat unikała tego tematu. Przypomnijmy, że piosenkarki wracały nocą samochodem z audycji telewizyjnej w Łodzi do Warszawy. Autem, które wpadło w poślizg i uderzyło w drzewo, kierował mąż Ludmiły - kompozytor Jerzy Abratowski. Podobnie jak Irenie Santor, nic mu się nie stało. Niedługo później na drodze pierwszej damy polskiej piosenki stanęła niebezpieczna kobieta. Wysyłała jej pogróżki i nachodziła w pracy. Gwiazda zdradziła, że bała się o swoje życie. - To było dramatyczne i skończyło się w sądzie. Pewna dziewczyna uważała, że ja jestem powodem śmierci Ludmiły Jakubczak. (...) To o tyle było przykre, że nachodziła mnie ta dziewczyna, czekała na mnie przed Teatrem Syrena, w którym ja wtedy pracowałam. I te listy były złowieszcze. Policja się tym zajęła i w sądzie się skończyło, tak że została ukarana - wytłumaczyła wokalistka.

Irena Santor po latach dostała kolejny list od prześladowczyni

Co ciekawe, prześladowczyni po jakimś czasie zrozumiała powagę swojego zachowania i go żałowała. - Po latach ona do mnie napisała, że mnie za to wszystko bardzo przeprasza, ale była wtedy młoda i nierozumna - dodała Irena Santor. Nie zdradziła jednak, czy zareagowała na wiadomość i wybaczyła kobiecie. Na szczęście większość listów, które dostawała artystka przez dekady swojej imponującej kariery, było miłych. - Ten jeden pamiętam szczególnie, bo to był list od żołnierza. Pisał do mnie, że ogląda mnie i że on rozumie, że artystce są potrzebne pieniądze na stroje i czarną kawę, wobec tego on mi przesyła ze swojego żołdu 50 złotych. I przesyłał to systematycznie przez rok. Ja mu to odsyłałam, ale nie znudziło go to. Po roku przysyłał 100 złotych miesięcznie, ale po dwóch latach przestał. Myślę, że skończył służbę wojskową - podsumowała gwiazda.

Więcej o: