Spore grono artystów nie może liczyć w Polsce na godną emeryturę. Dla wielu z nich ta kwestia nie stanowi jednak kłopotu, ze względu na ogromne dorobki artystyczne, które zgromadziły się w ciągu kariery. Jedna z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd w naszym kraju postanowiła swego czasu zabrać głos ws. emerytury. Beata Kozidrak nie narzeka na wysokość tego typu świadczenia. Dlaczego?
Niskie świadczenia nie są straszne dla wokalistki, ponieważ ta od dawna wiedziała, na co wydać zarobione środki chociażby z koncertów. - Życie nauczyło mnie inwestowania i ja nigdy nie liczyłam na nasz system, na opiekuńczość państwa - wyznała w dawnej rozmowie z gazeta.pl. Wspomniała przy okazji o trudnej sytuacji w biznesie. - Raz jako jedna z licznych firm, bo ja mam firmę, dostałam dotację, która pomogła żyć moim pracownikom, bo oni nie mieli za co żyć w okresie pandemii - zdradziła Kozidrak. Za otrzymane pieniądze z dotacji dostała sporą ilość hejtu.
Tak jak wielu artystom, dostało mi się za to. Ja nie brałam tego do siebie, bo najważniejszy był moment, że mogłam im pomoc. Wiedziałam, że nie wyjadą do innego kraju, tylko zostaną przy mnie i będziemy potem wspólnie dalej grać koncerty
- wyznała. Najnowszy kadr z życia Kozidrak znajdziecie w galerii.
Gertruda Uścińska, która sprawowała stanowisko prezeski Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, wyznała w 2021 roku, co sądzi o wysokości świadczeń emerytalnych u polskich wokalistów. - W wielu wypadkach wolne zawody, artyści zawierają umowy o dzieło, które nie rodzą żadnego obowiązku ubezpieczenia społecznego. Jest tu zasada wzajemności, proporcjonalności, adekwatności. Jeśli płacimy mało do ZUS, to i świadczenie jest niskie - zaznaczyła w "Money. To się liczy". - Można powiedzieć tak: trzeba płacić składki, by budować kapitał emerytalny. Zdarzają się przypadki, że takie osoby nie mają w ogóle składek emerytalnych na naszym koncie, a w debatach publicznych ostro podnoszą, że są bez uposażenia - dodała.