28 czerwca późnym wieczorem media obiegła informacja o złym stanie zdrowia Madonny. 15 lipca artystka miała ruszyć w trasę koncertową "Celebration". Została ona jednak przełożona. Manadżer gwiazdy poinformował, że 24 czerwca królowa popu trafiła na oddział intensywnej terapii nowojorskiego szpitala. "U Madonny rozwinęła się poważna infekcja bakteryjna. Stan piosenkarki poprawia się, jednak wciąż pozostaje ona pod obserwacją lekarzy, dopóki całkowicie nie wyzdrowieje" - czytamy w oświadczeniu na Instagramie.
Portal Page Six dotarł do informacji, że Madonna została przetransportowana na OIOM po tym, jak znaleziono ją nieprzytomną. Tajemniczy informator przekazał serwisowi, że artystka była intubowana przez co najmniej jedną noc, a w szpitalu czuwała przy niej cały czas córka Lourdes. Z kolei portal Daily Mail skontaktował się z osobą z rodziny artystki. Ta twierdzi, że "byli gotowi na najgorsze", a Madonna stawiała karierę ponad własne zdrowie już od dawna.
Przez ostatnie dni nikt nie wiedział, w jakim kierunku rozwinie się sytuacja. Jej rodzina była przygotowana na najgorsze. Wszyscy trzymali to w tajemnicy od soboty. Bliscy obawiali się, że naprawdę mogą ją stracić i na to coraz wyraźniej wskazywała sytuacja. Rodzina zjednoczyła się w obliczu tego wydarzenia. To jej dało do myślenia. Nie prowadzi zdrowego trybu życia jak na swój wiek, a w ostatnich miesiącach sytuacja jeszcze się pogorszyła. Wydaje jej się, że wciąż jest młoda i niezniszczalna. Wszystko, z trasą włącznie, poszło teraz w odstawkę. Nikt w jej obecności nawet nie wspomina o pracy - czytamy na Daily Mail.
Krewny Madonny podzielił się również gorzką refleksją. "Będzie stawiać karierę i sławę ponad zdrowie aż do śmierci". Do tej pory dzieci artystki nie skomentowały publicznie stanu matki. Wiadomo jednak, że Madonna nie ma zamiaru rezygnować z trasy koncertowej.