W zeszłym tygodniu menedżerka Ricky'ego Martina Rebecca Drucker pozwała go. Uważa, że jest jej winny ponad trzy miliony dolarów niezapłaconych prowizji. Stwierdziła również, że wokalista próbował nią manipulować i oszukiwał. Zagroziła, że wkrótce wyjdą na jaw jego przewinienia. Nie wiadomo, czy pozew menedżerki ma coś wspólnego z kolejną sytuacją z udziałem Martina, ale na jaw wyszło, że ciążą na nim zarzuty dotyczące przemocy.
Sędzia Raiza Cajigas Campbell z Sądu Pierwszej Instancji w San Juan (Portoryko) wydała zakaz zbliżania się Rickiemu Martinowi do osoby, której nazwiska sąd nie ujawnia. Doszło do tego po złożeniu wniosku ex parte (w imieniu). Ponieważ sprawa podlega pod ustawę o zapobieganiu i interwencji w przypadku przemocy domowej, policja w Portoryko nie ujawni nazwiska osoby, która złożyła skargę.
Osoba, która zgłosiła przemoc ze strony Martina, miała się z nim spotykać przez siedem miesięcy. Po zakończeniu relacji, które nastąpiło dwa miesiące temu, wokalista miał nękać poszkodowanego. Często dzwonił i trzykrotnie widziano go, jak kręcił się w pobliżu jego rezydencji. 21 lipca ma odbyć się rozprawa w tej sprawie. Warto dodać, że od 2017 Martin jest w związku małżeńskim z Jwanem Yosefem. Wychowują czwórkę dzieci.
Ricky Martin skomentował sprawę na Twitterze:
Zakaz oparty jest na fałszywych zarzutach, dlatego o wszystkim rzetelnie poinformuje przed sądem. Jako że sprawa jest w toku, nie mogę składać oświadczeń. Jestem wam wdzięczny za wsparcie.
Do mediów trafiło już oświadczenie współpracowników Martina, którzy bronią wokalisty.
Jesteśmy pewni, że kiedy fakty w tej sprawie wyjdą na jaw, Ricky Martin zostanie w pełni oczyszczony z podejrzeń o przemoc - czytamy.